Kategorie
Biografia - nie biografia

Biografia, nie biografia – Martyna cz. 3

Zauważyłem, że Martyna zatrzymała się, i czeka aż minie ją kolegaz koleżanką i za chwile szła obok mnie. „Hejo, co tam” Zagadnęła mnie. A nic jak tam spacerek? odbiłem piłeczkę i jakoś tam potoczyła się rozmowa z której prawdę móiąc, nic nie pamiętam. Martyna potem, wróciła na początek grupy i przez jakieś kilkanaście minut szła na przodzie, a ja standardowo styłu. Za tych kilkanaście minut, Martyna znowu zatrzymała się i czekała aż ją nasza grupa minie i znowu szła obok mnie i znowu rozmawialiśmy niepamiętam o czym. Później, dużo później koleżanka z poznania, co nieco mi rozjaśniła, ale i tak niewiele to dało. Podobno, rozmawialiśmy z Martyną o muzyce i magnetofonach szpulowych itd. Nie ma co, świetny temat na rozmowę z dziewczyną :D. Jak sobie pomyślę, że mogłem zrobić więcej w tej sprawie to możnaby to nazwać jednym słowem: Żenada! Martyna jeszcze kilka razy dołączała do mnie na tym spacerze i w pewnym momencie, to ja, wysworowałem się do przodu, dołączając do znajomka wynajmującego pokój i Martyny. Zaczęliśmy rozmowę od tak, o wszystkim i o niczym, przy czym kolega prawie milczał, a i sama martyna jeśli jej nie zagadnąć też niewiele miała do powiedzenia. Czas jakiś później, kiedy nasze wojaże po Krakowie dobiegały końca, nareszcie Martyna zaczęła jakąś tam konwersację z małą moją pomocą, a znajomek zajął się naszą „parą”, która zaczęła się wygłupiać i nijak nie chcieli słuchać co on do nich mówi. W rezultacie, ja Martyna i znajomek od pokoju, stwierdziliśmy, że przecież sobie poradzą więc zaczęliśmy powrót do miejsca zamieszkania. Po spacerze, Martyna nie pokazała się więcej u nas i niemal cały czas do końca swojego pobytu spędziła ze znajomkiem od wynajmowanego pokoju. Kolejnego dnia, Martyna wyjeżdżała do siebie i nadszedł czas pożegnania. przy drzwiach wyjściowych z mieszkania, wszyscy się z Martyną pożegnali podając jej rękę, aż przyszła kolej na mnie. Martyna zamiast podać mi rękę jak wszystkim, objęła mnie i pożegnała się ze mną na tzw. misia. dużo później okazało się, że ten gest nie był bez znaczenia, a przynajmniej dla niej. Wracając jednak do wizyty Martyny, z tym zaproszeniem, według martyny to miałoby wyglądać tak, że znajomy, który wyszedł po mnie na Płaszów zaprosił ją do siebie dużo wcześniej, bo jakiś miesiąc przed moją wizytą. Nie znam celu zaproszenia Martyny do Krakowa, ale fakt, że Martyna wtedy wyszła z pokoju, spowodowany był tym, że ona myślała, że skoro jest zaproszona przez kuzyna, ten jakoś się też nią zajmie. tym czasem, jej kuzyn owszem, zajmował się, ale kimś innym i nie miał dla niej czasu, więc wyszła do kuchni, zastanawiając się, czy dobrze zrobiła przyjeżdżając i tam zastał ją najemca pokoju. Podobno pociekło tam kilka łez. Najemca pokoju zaczął ją pocieszać a wieczorem znajomy, oświadczył, że Martyna śpi u najemcy. O tym wiem od niej samej, która historia jest prawdziwa? hmm: nie wnikam. Kiedy tak siedzieliśmy razem wszyscy w pokoju dwa dni wcześniej w trakcie rozmowy, powiedziałem Martynie o teamtalku i że jakby chciała, to mogę jej pomóc go skonfigurować i że tam, może poznać sporo ciekawych ludzi i po gadać na przeróżne tematy. Martyna zgodziła się i ściągnęła sobie aplikację, którą potem wspólnie z nią skonfigurowaliśmy. Nadała sobie nick: „Koliberek”. Skąd pomysł na właś nie taki nick? Tego chyba najstarsi górale nie wiedzą. Dość, że Martyna wyjechała i wkrótce i ja stwierdziłem, że na mnie czas. Próbowałem namówić koleżankę z Poznania, żeby pojechała ze mną, bo w podróży we dwoje i raźniej i Wrocław po drodze do Poznania. Ostatecznie wracałem sam. Minął może tydzień od mojej wizyty w krakowie i któregoś dnia, mam odpalonego teamtalka, którego prawie nigdy nie wyłączam i słyszę komunikat: „Koliberek loguje się”, a po chwili: „Dołącza się koliberek”. Prawdę mówiąc, zapomniałem już o tym, że Martyna ma teamtalka ponieważ, potraktowałem tą przelotną znajomość właśnie jak przelotną i nie przypuszczałem, że jeszcze kiedykolwiek dojdzie do przecięcia się naszych dróg. Koliberek wisiał czas jakiś na serwerze i naszym kanale i domyśliłem się, że Martyna nie wie co z tym dalej zrobić, bo nie powiedziałem jej, że w teamtalku prócz rozmów głosowych można też pisać. Napisałem jej wiadomość prywatną: „Martyna, nie słychać cię”. Widać ona była bardziej ogarnięta, bo po chwili odpisała: „To co ja mam zrobić”? Wytłumaczyłem jej pisząc do czego służy żółty przycisk po prawej stronie na samym dole w rogu, ale i to niewiele dało, bo nadal jej nie było słychać. W pewnym momencie po prosiłem ją: „Wiesz co? a mogłabyś mi podać swój numer telefonu, to może w taki sposób, uda nam się to ogarnąć”? Po chwili dostałem jej numer i zadzwoniłem do niej. Okazało się, że ona ma coś po przestawiane w ustawieniach aplikacji i czytając mi opcje, ja, mówiłem jej co ma zaznaczyć, a co odznaczyć. Za czas jakiś, nareszcie było ją już słychać na kanale. Potem, jeszcze rozmawialiśmy o różnych głupotach i zakończyliśmy rozmowę. I tu pojawia się kolejna dziura w pamięci. Kiedy wiele dni później zapytałem Martynę, czy ona coś pamięta od momentu kiedy do niej zadzwoniłem, żeby jej pomóc z teamtalkiem, ona też odpowiedziała mi, że nic nie pamięta. Dziwne, bo przecież ktoś znas coś musi pamiętać. Moja pamięć wróciła do normy dopiero, długo po konfiguracji teamtalka, ale wtedy już ja, mia łem do Martyny zupełnie inny stosunek. Już wtedy było między nami jak w stosunkach niemal więcej niż przyjacielskich. Wtedy to zaczęły się rozmowy do rana noc w noc i niemal dzień w dzień, Martyna opowiadała mi o swoim życiu o którym możnaby książki pisać. O swoich nieudanych stosunkach rodzinnych i wielu innych wydarzeniach, jakie przeżyła. Niektóre niemal na samą myśl, „jerzą włosy na głowie.”. W niektórych przypadkach aż ciśnie się pytanie: Gdzie był wtedy bóg którego tak wszyscy ubustwiają i mówią, że on jest taki dobry? C.D.N

Zauważyłem, że Martyna zatrzymała się, i czeka aż minie ją kolegaz koleżanką i za chwile szła obok mnie. "Hejo, co tam" Zagadnęła mnie. A nic jak tam spacerek? odbiłem piłeczkę i jakoś tam potoczyła się rozmowa z której prawdę móiąc, nic nie pamiętam. Martyna potem, wróciła na początek grupy i przez jakieś kilkanaście minut szła na przodzie, a ja standardowo styłu. Za tych kilkanaście minut, Martyna znowu zatrzymała się i czekała aż ją nasza grupa minie i znowu szła obok mnie i znowu rozmawialiśmy niepamiętam o czym. Później, dużo później koleżanka z poznania, co nieco mi rozjaśniła, ale i tak niewiele to dało. Podobno, rozmawialiśmy z Martyną o muzyce i magnetofonach szpulowych itd. Nie ma co, świetny temat na rozmowę z dziewczyną :D. Jak sobie pomyślę, że mogłem zrobić więcej w tej sprawie to możnaby to nazwać jednym słowem: Żenada! Martyna jeszcze kilka razy dołączała do mnie na tym spacerze i w pewnym momencie, to ja, wysworowałem się do przodu, dołączając do znajomka wynajmującego pokój i Martyny. Zaczęliśmy rozmowę od tak, o wszystkim i o niczym, przy czym kolega prawie milczał, a i sama martyna jeśli jej nie zagadnąć też niewiele miała do powiedzenia. Czas jakiś później, kiedy nasze wojaże po Krakowie dobiegały końca, nareszcie Martyna zaczęła jakąś tam konwersację z małą moją pomocą, a znajomek zajął się naszą "parą", która zaczęła się wygłupiać i nijak nie chcieli słuchać co on do nich mówi. W rezultacie, ja Martyna i znajomek od pokoju, stwierdziliśmy, że przecież sobie poradzą więc zaczęliśmy powrót do miejsca zamieszkania. Po spacerze, Martyna nie pokazała się więcej u nas i niemal cały czas do końca swojego pobytu spędziła ze znajomkiem od wynajmowanego pokoju. Kolejnego dnia, Martyna wyjeżdżała do siebie i nadszedł czas pożegnania. przy drzwiach wyjściowych z mieszkania, wszyscy się z Martyną pożegnali podając jej rękę, aż przyszła kolej na mnie. Martyna zamiast podać mi rękę jak wszystkim, objęła mnie i pożegnała się ze mną na tzw. misia. dużo później okazało się, że ten gest nie był bez znaczenia, a przynajmniej dla niej. Wracając jednak do wizyty Martyny, z tym zaproszeniem, według martyny to miałoby wyglądać tak, że znajomy, który wyszedł po mnie na Płaszów zaprosił ją do siebie dużo wcześniej, bo jakiś miesiąc przed moją wizytą. Nie znam celu zaproszenia Martyny do Krakowa, ale fakt, że Martyna wtedy wyszła z pokoju, spowodowany był tym, że ona myślała, że skoro jest zaproszona przez kuzyna, ten jakoś się też nią zajmie. tym czasem, jej kuzyn owszem, zajmował się, ale kimś innym i nie miał dla niej czasu, więc wyszła do kuchni, zastanawiając się, czy dobrze zrobiła przyjeżdżając i tam zastał ją najemca pokoju. Podobno pociekło tam kilka łez. Najemca pokoju zaczął ją pocieszać a wieczorem znajomy, oświadczył, że Martyna śpi u najemcy. O tym wiem od niej samej, która historia jest prawdziwa? hmm: nie wnikam. Kiedy tak siedzieliśmy razem wszyscy w pokoju dwa dni wcześniej w trakcie rozmowy, powiedziałem Martynie o teamtalku i że jakby chciała, to mogę jej pomóc go skonfigurować i że tam, może poznać sporo ciekawych ludzi i po gadać na przeróżne tematy. Martyna zgodziła się i ściągnęła sobie aplikację, którą potem wspólnie z nią skonfigurowaliśmy. Nadała sobie nick: "Koliberek". Skąd pomysł na właś nie taki nick? Tego chyba najstarsi górale nie wiedzą. Dość, że Martyna wyjechała i wkrótce i ja stwierdziłem, że na mnie czas. Próbowałem namówić koleżankę z Poznania, żeby pojechała ze mną, bo w podróży we dwoje i raźniej i Wrocław po drodze do Poznania. Ostatecznie wracałem sam. Minął może tydzień od mojej wizyty w krakowie i któregoś dnia, mam odpalonego teamtalka, którego prawie nigdy nie wyłączam i słyszę komunikat: "Koliberek loguje się", a po chwili: "Dołącza się koliberek". Prawdę mówiąc, zapomniałem już o tym, że Martyna ma teamtalka ponieważ, potraktowałem tą przelotną znajomość właśnie jak przelotną i nie przypuszczałem, że jeszcze kiedykolwiek dojdzie do przecięcia się naszych dróg. Koliberek wisiał czas jakiś na serwerze i naszym kanale i domyśliłem się, że Martyna nie wie co z tym dalej zrobić, bo nie powiedziałem jej, że w teamtalku prócz rozmów głosowych można też pisać. Napisałem jej wiadomość prywatną: "Martyna, nie słychać cię". Widać ona była bardziej ogarnięta, bo po chwili odpisała: "To co ja mam zrobić"? Wytłumaczyłem jej pisząc do czego służy żółty przycisk po prawej stronie na samym dole w rogu, ale i to niewiele dało, bo nadal jej nie było słychać. W pewnym momencie po prosiłem ją: "Wiesz co? a mogłabyś mi podać swój numer telefonu, to może w taki sposób, uda nam się to ogarnąć"? Po chwili dostałem jej numer i zadzwoniłem do niej. Okazało się, że ona ma coś po przestawiane w ustawieniach aplikacji i czytając mi opcje, ja, mówiłem jej co ma zaznaczyć, a co odznaczyć. Za czas jakiś, nareszcie było ją już słychać na kanale. Potem, jeszcze rozmawialiśmy o różnych głupotach i zakończyliśmy rozmowę. I tu pojawia się kolejna dziura w pamięci. Kiedy wiele dni później zapytałem Martynę, czy ona coś pamięta od momentu kiedy do niej zadzwoniłem, żeby jej pomóc z teamtalkiem, ona też odpowiedziała mi, że nic nie pamięta. Dziwne, bo przecież ktoś znas coś musi pamiętać. Moja pamięć wróciła do normy dopiero, długo po konfiguracji teamtalka, ale wtedy już ja, mia łem do Martyny zupełnie inny stosunek. Już wtedy było między nami jak w stosunkach niemal więcej niż przyjacielskich. Wtedy to zaczęły się rozmowy do rana noc w noc i niemal dzień w dzień, Martyna opowiadała mi o swoim życiu o którym możnaby książki pisać. O swoich nieudanych stosunkach rodzinnych i wielu innych wydarzeniach, jakie przeżyła. Niektóre niemal na samą myśl, "jerzą włosy na głowie.". W niektórych przypadkach aż ciśnie się pytanie: Gdzie był wtedy bóg którego tak wszyscy ubustwiają i mówią, że on jest taki dobry? C.D.N

20 odpowiedzi na “Biografia, nie biografia – Martyna cz. 3”

A mi to się śniło dzisiaj albo wczoraj, żę dostrzegłeś opatrzność Bożą w tym, co się Tobie przytrafia Krisu. Serio mówię.

No tak mi się śniło. i jeszcze jaki był kolega Krzysztof szczęśliwy, że mu się to tak ułożyło, że już xię z Bogiem nie musi kłócić, że znalazł swoje miejsce w tym układzie 😀

A apropo szczęścia, to grubo dziewczyny przesadzacie. Do pełni szczęścia jeszcze daleka droga, oj daleka.

A nie jest to tak, że zawsze jak się uprzeć można by znaleźć jeszcze coś, co mogłoby być lepsze? Moze pełnia szczęścia to jest stan w którym po prostu przestajesz się przejmować tym, co jest nie tak?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink