Kategorie
Ogólno-społeczna

Wszystko pamiętam tatusiu.

Witajcie!

W tym wpisie mam dla was coś niesamowitego, ale zanim o tym, najpierw małe wprowadzenie. Jakiś czas temu, byłem w smoczej stolicy u znajomego. Poznałem tam Dziewczynę, która miała w sobie to coś, co mnie w niej urzekło i po rozmowie z nią później, dowiedziałem się od niej, że i ona we mnie znalazła to coś. Ona właśnie zapragnęła przeczytać pewną książkę, którą mam teraz przed sobą. Książka nosi tytuł: :Wszystko pamiętam tatusiu". O czym jest ta książka? hmm: Poniżej zamieszczam krótkie streszczenie, które wręcz krzyczy, żeby tą książkę przeczytać i wiem, że jeśli zabiorę się za jej czytanie, swoim sposobem, pochłonę ją jednym tchem. Autorką książki jest Katie Matthews Amber, opisująca swoje dzieciństwo i przeżycia tamtych dni. A oto streszczenie:

Wszystko pamiętam tatusiu – streszczenie.

Rozdzierająca serce historia córki prześladowanej wspomnieniami zbyt koszmarnymi, by pamiętać, zbyt bolesnymi, by zapomnieć Pierwszy raz ojciec zbił mnie pasem, kiedy miałam dwa lata. Szybko nauczyłam się, że jego słowo jest rozkazem. Jeśli nie zrobiłam tego, czego żądał, w ciągu sekundy wpadał w lodowatą, przerażającą furię… Paniczny strach – to najwcześniejsze wspomnienie Katie. Czuła go za każdym razem, gdy ojciec brutalnie chwytał ją za ramię. Gdy słyszała krzyk matki, którą katował, zadając wymyślne tortury. Jak wtedy, kiedy zamknął dwuletnią Katie na cały weekend w pokoju bez jedzenia i picia. Albo tej nocy, gdy sprowadził do domu kobietę, i wyrzucił Katie i jej matkę na śnieg w samych tylko nocnych koszulach… Żeby mieć możliwość wejść w dorosłe życie, Katie musiała odciąć się od dzieciństwa. Zapomnieć je. Wyprzeć z pamięci. Urodziła synka. Chciała żyć normalnie. Lecz wtedy ojciec powrócił. Co noc nawiedzał ją w sennych koszmarach. Co noc budziła się zlana potem, myśląc, że znów jest dzieckiem. W niektórych snach ukrywała się w szafie, wstrzymywała oddech i nasłuchiwała powolnych, ciężkich kroków zbliżających się w jej stronę. I słyszała skrzypienie otwierających się drzwi… Ale to nie sny miały okazać się najgorsze. Terapia, jakiej poddała się dwudziestoczteroletnia Katie, otworzyła szeroko drzwi do jej pamięci. Wizje wzbogacały się o coraz bardziej drastyczne szczegóły, wspomnienia stawały się coraz bardziej potworne.W każdym z nich pojawiała się zła, wykrzywiona twarz ojca. Jego szept: „Jeśli coś piśniesz, zabiję cię.” Jego obleśny rechot i słowa rzucane do kumpla: „Możesz ją mieć za dychę…” Myślę, że sama treść powyższego streszczenia już napawa ciekawością co będzie dalej. Gorąco namawiam was do zapoznania się z tą książką bo myślę, że warto. Miłego czytania i wrażeń.

Kategorie
Ogólno-społeczna

Byłem menedżerem Tamary Kalinowskiej.

Witajcie.

Dzisiaj chciałbym się wam "po chwalić". Jakiś czas temu, a konkretniej, kilka lat temu Byłem chyba najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Spowodowane byłoto, "posiadaniem" kobiety, dla której zrobiłbym chyba wszystko. Cóż, tak jak w tej piosence o laleczce z saskiej porcelany, która znajduje się wmoich wpisach audio, zawiał wiatr i zatrzasnął okno losu i jak ten książe moje życie też się rozpadło na drobne. Był jednak w tamtym czasie też i pozytywny incydent. Otóż, Moja wtedy dziewczyna, która uwielbiała i pewnie do dziś uwielbia poezję śpiewaną Znalazła w czeluściach internetu artystkę piwnicy pod baranami, Tamarę Kalinowską. Któregoś dnia pojechaliśmy na jej występ do piwnicy i tak mi się spodobała, że postanowiłem zrobić coś możnaby rzec niemożliwego. Dowiedziałem się swoimi kanałami, że Tamara nie ma żadnego menedżera i postanowiłem, że wkręce nas w to. Cudem w prawdzie, ale jednak, zdobyłem jej domowy numer telefonu i zadzwoniłem do niej z propozycją: Dzień dobry pani Tamaro, "Dzień dobry". Dowiedziałem się, że pani nie ma menedżera. "Tak owszem, nie mam". A chciałaby pani mieć? "Myślę, że czasami przydałby się ktoś taki". No więc miałbym dla pani propozycję. "Czyżby pan chciał się podjąć tej roli"? Jestem telemarketerem więc obdzwonienie kilku domów kultury i załatwienia pani koncertu, myślę, że nie byłoby z tym większego problemu. "Wobec tego spróbujmy na narazie dwa miesiące". Ok zgadzam się, Ale widzi pani, jestem osobą niedowidzącą więc przy podpisywaniu umowy, przydałby mi się ktoś na miejscu, czy zgodziłaby się pani, żebym do "interesu" dopuścił moją drugą połówkę? "Jeśli poradzicie sobie z tym zadaniem, to nie mam nic przeciwko temu". "Ostrzegam was jednak lojalnie, że praca menedżera jest trudna, a zwłaszcza ze mną". Hmm: Jak mam to rozumieć Pani Tamaro? "Widzisz, artysta to ktoś kto ma swoje humory, któremu nie zawsze wszystko się podoba itp". Ok, rozumiem i mimo to, podejmuję się tego. to dla mnie większe wyzwanie. "Jesteś szalony Krzysztofie". "A Twoja dziewczyna już wie o twoim pomyśle"? Jeszcze nie, ale dowie się w najbliższy weekend. I w najbliższy weekend po tej rozmowie, pojechałem do Katarzyny. Kiedy siedzieliśmy przed tv, zdecydowałem się na to, że jej powiem, bo przecież i ją w to poniekąd wplątałem. Wiesz co Kasiu? "Ej no oglądam teraz". Zostaliśmy menedżerami Tamary Kalinowskiej. W tym momencie tv już nie był ważny, ale za to atmosfera w pokoju zmieniła się diametralnie. "Kim zostaliśmy"? Powiało nieco hłodem. Powiedziałem jej powtórnie kim zostaliśmy. "Muszę to przemyśleć". Ok. Myśl. Po jakimś czasie zaczęło się zwykłe babskie narzekanie: "Coś ty zrobił? przecież ja się do tego nie nadaję, wiesz ile to roboty"? "A moja praca"? Twoja praca bez zmian, a i koncertów też nie będzie tak wiele, a kilka groszy chyba nam się przyda no nie? "No dobra spróbujmy, ale tylko na te dwa miesiące". Yes, yes yes i powiem wam, że tak się wkręciliśmy w tą menedżerkę, że zamiast dwóch próbnych miesięcy, menedżerowaliśmy Tamarze cały rok. Ja załatwiałem koncerty, a Katarzyna podpisywała umowy z ośrodkami kultury. Fajnie było i poznaliśmy wielu ludzi z tego środowiska, m.in Piotrka Woźniaka, a kto to jest, chyba nie muszę mówić, Szymona zychowicza, i wielu innych, a także całą piwnicę pod baranami. To na prawdę świetni ludzie. Miło było sobie z nimi po gawędzić po koncercie w piwnicznej kawiarence przy kawie czy piwie, a potem na pociąg do Wrocławia gdzie albo jechałem z Katarzyną do niej albo na dworcu każde z nas jechało do siebie w zalezżności o której się w tym Wrocławiu znaleźliśmy. Dzisiaj już nie jestem telemarketerem i Katarzyny też już nie ma 🙁 życie jak z "Z saskiej porcelany". A żebyście widzieli, jak Katarzyna zaangażowała się w robienie i drukowanie plakatów na koncerty Tamary. Było tego kilkaset sztuk. Nie dam sobie głowy uciąć, ale pewnie jeszcze jakieś u niej do dzisiaj leżą jako pamiątka po naszej menedżerce.

Kategorie
Ogólno-społeczna

Irytujące zachowania niewidomych i widzących.

Witajcie.

W tym wpisie, chciałbym zająć się zachowaniami ludzi widzących i niewidomych, a także tym, co mnie w takich zachowaniach irytuje. Jeśli ktoś z was identyfikuje się z jakimś z wymienionych, to lepiej dla niego, żeby się do tego nie przyznawał 🙂 "żart". W gronie znajomych tych oczywiście bliższych, ale dalszych ostatnio też mi się zdarzyło, że po wyrażeniu jakiejś opinii, usłyszeć, że jestem bardzo dobrym obserwatorem i trzeba się bardzo pilnować, żeby nie zrobić czegoś, co potem może być użyte przeciwko niemu. Cóż, jest to opinia otoczenia w którym dane jest mi się obracać. Idąc za ciosem tychże opinii, postanowiłem wyłowić zachowania ludzi takie, które są żenujące lub co najmniej nie na miejscu. Być może ja sam, także posiadam jakieś wady, choć jako Bóg żadnych mieć nie powinienem, ale może znajdzie się ktoś kto to zaneguje. Zacznijmy zatem od niewidomych. Pierwsza zauważona przeze mnie cecha osób niewidomych, to chroniczne bujanie się w przód i w tył. Tak zachowują się osoby osierocone cierpiące na odrzucenie przez rodzinę i społeczeństwo, a przecież nie jeden niewidomy, ma wielu znajomych i przyjaciół, a mimo to, buja się jak czcina na wietrze po co? Patrząc na to z boku, uwierzcie lub nie, wygląda to wręcz tragicznie i nie jeden puka się w głowę, zastanawiając się, czy z tym bujakiem jest wszystko ok. Najgorsze w tym jest to, że są to ludzie o nieprzeciętnej inteligencji i obyciu. Idę z kimś takim do np. restauracji, a on zaczyna mi się bujać. Nie dość, że ja przy takim kimś też wyglądam niezbyt zachęcająco, to jeszcze wszyscy jak jeden mąż i jedna żona, gapią się na nas zamiast zająć się swoją potrawą, przy tym mniej lub więcej głośno komentują przy własnych stołach jaka to dziwna dwójka się tu znalazła. Inna irytująca cecha niewidomych, to tzw. duszenie oczu. W pewnym momencie robi się to nawet obrzydliwe. Czy ktoś może mi wyjaśnić skąd bierze się taki nawyk u niewidomych? "Człowieku! co ty chcesz od tych oczu"? Przeszkadzają ci? Reakcji na tego typu "gesty" nie muszę chyba opisywać, bo zrobiłem to przy opisywaniu bujaków. Kojarzy mi się to z nałogowymi palaczami, którzy swój nawyk tłumaczą tym, że kiedy nie mają papierosa w ręce, nie mają co z tymi rękami zrobić. Palacze z papierosem w ustach też nie wyglądają zachęcająco, ale w ich przypadku można to jeszcze jakoś tam znieść, tym bardziej, że robi to większość społeczeństwa. Natomiast bujaki i oczni dusiciele to rzadkość. Piszę o tym, ponieważ niestety lub stety, ja, mimo iż zaliczany jestem do osób niewidomych, to co nieco widzę i może czasami aż za dużo. Wielu niewidomych też myśląc, że ich nikt nie widzi, często wylizują językiem talerze. Otóż niestety, ale należy zawsze w swoim zachowaniu bez względu na wszystko przyjąć, że nawet jeśli wydaje nam się, że jesteśmy sami, ktoś nas jednak obserwuje i ocenia. Mądre przysłowie pszczół mówi: "Jak cię widzą, tak cię piszą". Ok dość o niewidomych. W osobach widzących, jak się im przyjrzeć, też można by znaleźć kilka ciekawych zachowań. Jednym z takich jest nieustanne machanie rękoma w momencie kiedy taka osoba z kimś rozmawia. Nie raz i nie dwa, obserwując rozmowę dwóch widzących, zastanawiałem się kiedy jeden drugiemu wybije zęby, albo podbije oko. Kolejna cecha osób widzących to nazywając to językiem psychologii, zabieranie mi mojej przestrzeni prywatnej. Osoba taka w trakcie rozmowy ze mną, stoi ode mnie powiedzmy półtora metra, ale w trakcie naszej rozmowy coraz bardziej zmniejsza odległość między nami tak, że na koniec okazuje się, że mój rozmówca jest oddalony ode mnie już tylko o kilka centymetrów: "Człowieku! słyszę cię, widzę cię" więc stój tam gdzie stoisz. Czy nie lepiej trzymać ręce przy sobie zamiast robić z nich wiatrak? Czy nie lepiej jest stać lub siedzieć tam gdzie się jest? o ile przyjemniej rozmawia się z kimś, kto zachowuje się w sposób, który nie grozi stratowaniem mnie przez rozmówcę, lub w przypadku niewidomych oszczędzi obu stronom, zażenowania i niepotrzebnych potem plotek na nasz temat? Zastanówcie się zanim znowu przyjdzie wam do głowy bujnąć się na restauracyjnym krześle, lub udusić oczy we własnym sosie. U siebie w domu i na własnym terytorium, róbcie sobie co tam chcecie, ale w miejscach publicznych, zachowajcie choć minimum ogłady.

Ps:

Pewnie dowiem się niebawem, że się wymądrzam :P, cóż kto przeczytał mój drugi wpis powinien wiedzieć, że taki właśnie jestem. W całym tym opisie ludzkich zachowań pominąłem jedzenie nożem i widelcem, ale to tak na marginesie.

Kategorie
Ogólno-społeczna

Mam was na oku!

Witam:

Prawdę mówiąc, nie przypuszczałem, że tak szybko zostanę odkryty 🙂 :), ale cóż, stało się. Niniejszy wpis należy traktować jako bonus do pierwszego. Tutaj, będę się z wami dzielić wszystkim tym, co mi się podoba, ale też i tym co mi się nie podoba i co mnie razi tak, że naj chętniej, uciekłbym gdzie mnie nikt nie znajdzie. Jestem zwolennikiem prawdy i tylko prawdy, nawet jeśli miałaby owa prawda zaboleć. Bardzo nie lubię kiedy obmawia się za plecami innych osoby, których przy tym nie ma. Dzięki temu, tworzą się potem niepotrzebne plotki i nieporozumienia, a przecież każdy ma prawo do obrony. A zatem, jeśli coś do mnie masz, zamiast obmawiać mnie z pozostałymi znajomymi, powiedz mi to wprost. Niech wszystko będzie jasne. Ja stety lub niestety, jestem osobą, która ma na każdy temat swoje własne zdanie, a zwłaszcza kiedy chodzi o kogoś kogo znam przynajmniej ze słyszenia i zanim sam sobie wyrobię zdanie na temat danej osoby, chciałbym tą osobę poznać bliżej. A zatem, ewentualne ploty na obecny czas, nie interesują mnie. Tym czasem, często słyszy się nie raz i nie dwa, że on/ona to jest durny/a, że jest pusty/a i nie warto się z takim kimś zadawać i najlepiej trzymać się od takiego kogoś jak najdalej. Po bliższym poznaniu, osoba obmawiana mimo pomówień sporo zyskuje nawet nie starając się za bardzo aby się nam przypodobać. Dla tego ja, sam weryfikuję poznanych przez siebie ludzi, niezależnie od tego, co o danym kimś mówi otoczenie wokół mnie. Żeby zaś nie było tak kolorowo, to i zapewne o was też znajdzie się na moim blogu co nieco, a zatem, uważajcie! mam was na oku :P.

Kategorie
Ogólno-społeczna

Boski Krissu wita w swoim królestwie

Witajcie!

Długo myślałem, czy założyć sobie tutaj bloga, ale myślę sobie, hmm: skoro na klango bloga miałem, to czemu nie tu? Przedstawiać się nikomu chyba nie muszę, ponieważ większość zna mnie właśnie z klango. Siebie określam czterema słowami: "Jestem po prostu Boski", a ci, którzy znają mnie bliżej, zwracają się do mnie per krisu i tyle. Tak swoją drogą to ciekaw jestem, kiedy mój blog zostanie zauważony :P. Zawsze kiedy czytam inne blogi, pierwszy wpis brzmi mniej więcej tak: "Cześć. chciałabym/chciałbym się wam przedstawić. nazywam się ……. zajmuję się ………….. itd. itp. Ja, ze względu mojej boskości, nie będę się przedstawiać. Jak mówi mądre i stare przysłowie pszczół: "po wpisach mnie poznacie. I mam jeszcze jedną prośbę na koniec. Jeśli już coś komentujecie, napiszcie coś bardziej konstruktywnego niż tylko "fajne". Nie to, żebym miał coś przeciw temu, ale zawszeć to właśnie fajniej jest wiedzieć, że umiecie pisać zdania złożone 🙂 :P. To tyle ode mnie na początek.

EltenLink