Kategorie
Ogólno-społeczna

Byłem menedżerem Tamary Kalinowskiej.

Witajcie.

Dzisiaj chciałbym się wam „po chwalić”. Jakiś czas temu, a konkretniej, kilka lat temu Byłem chyba najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Spowodowane byłoto, „posiadaniem” kobiety, dla której zrobiłbym chyba wszystko. Cóż, tak jak w tej piosence o laleczce z saskiej porcelany, która znajduje się wmoich wpisach audio, zawiał wiatr i zatrzasnął okno losu i jak ten książe moje życie też się rozpadło na drobne. Był jednak w tamtym czasie też i pozytywny incydent. Otóż, Moja wtedy dziewczyna, która uwielbiała i pewnie do dziś uwielbia poezję śpiewaną Znalazła w czeluściach internetu artystkę piwnicy pod baranami, Tamarę Kalinowską. Któregoś dnia pojechaliśmy na jej występ do piwnicy i tak mi się spodobała, że postanowiłem zrobić coś możnaby rzec niemożliwego. Dowiedziałem się swoimi kanałami, że Tamara nie ma żadnego menedżera i postanowiłem, że wkręce nas w to. Cudem w prawdzie, ale jednak, zdobyłem jej domowy numer telefonu i zadzwoniłem do niej z propozycją: Dzień dobry pani Tamaro, „Dzień dobry”. Dowiedziałem się, że pani nie ma menedżera. „Tak owszem, nie mam”. A chciałaby pani mieć? „Myślę, że czasami przydałby się ktoś taki”. No więc miałbym dla pani propozycję. „Czyżby pan chciał się podjąć tej roli”? Jestem telemarketerem więc obdzwonienie kilku domów kultury i załatwienia pani koncertu, myślę, że nie byłoby z tym większego problemu. „Wobec tego spróbujmy na narazie dwa miesiące”. Ok zgadzam się, Ale widzi pani, jestem osobą niedowidzącą więc przy podpisywaniu umowy, przydałby mi się ktoś na miejscu, czy zgodziłaby się pani, żebym do „interesu” dopuścił moją drugą połówkę? „Jeśli poradzicie sobie z tym zadaniem, to nie mam nic przeciwko temu”. „Ostrzegam was jednak lojalnie, że praca menedżera jest trudna, a zwłaszcza ze mną”. Hmm: Jak mam to rozumieć Pani Tamaro? „Widzisz, artysta to ktoś kto ma swoje humory, któremu nie zawsze wszystko się podoba itp”. Ok, rozumiem i mimo to, podejmuję się tego. to dla mnie większe wyzwanie. „Jesteś szalony Krzysztofie”. „A Twoja dziewczyna już wie o twoim pomyśle”? Jeszcze nie, ale dowie się w najbliższy weekend. I w najbliższy weekend po tej rozmowie, pojechałem do Katarzyny. Kiedy siedzieliśmy przed tv, zdecydowałem się na to, że jej powiem, bo przecież i ją w to poniekąd wplątałem. Wiesz co Kasiu? „Ej no oglądam teraz”. Zostaliśmy menedżerami Tamary Kalinowskiej. W tym momencie tv już nie był ważny, ale za to atmosfera w pokoju zmieniła się diametralnie. „Kim zostaliśmy”? Powiało nieco hłodem. Powiedziałem jej powtórnie kim zostaliśmy. „Muszę to przemyśleć”. Ok. Myśl. Po jakimś czasie zaczęło się zwykłe babskie narzekanie: „Coś ty zrobił? przecież ja się do tego nie nadaję, wiesz ile to roboty”? „A moja praca”? Twoja praca bez zmian, a i koncertów też nie będzie tak wiele, a kilka groszy chyba nam się przyda no nie? „No dobra spróbujmy, ale tylko na te dwa miesiące”. Yes, yes yes i powiem wam, że tak się wkręciliśmy w tą menedżerkę, że zamiast dwóch próbnych miesięcy, menedżerowaliśmy Tamarze cały rok. Ja załatwiałem koncerty, a Katarzyna podpisywała umowy z ośrodkami kultury. Fajnie było i poznaliśmy wielu ludzi z tego środowiska, m.in Piotrka Woźniaka, a kto to jest, chyba nie muszę mówić, Szymona zychowicza, i wielu innych, a także całą piwnicę pod baranami. To na prawdę świetni ludzie. Miło było sobie z nimi po gawędzić po koncercie w piwnicznej kawiarence przy kawie czy piwie, a potem na pociąg do Wrocławia gdzie albo jechałem z Katarzyną do niej albo na dworcu każde z nas jechało do siebie w zalezżności o której się w tym Wrocławiu znaleźliśmy. Dzisiaj już nie jestem telemarketerem i Katarzyny też już nie ma 🙁 życie jak z „Z saskiej porcelany”. A żebyście widzieli, jak Katarzyna zaangażowała się w robienie i drukowanie plakatów na koncerty Tamary. Było tego kilkaset sztuk. Nie dam sobie głowy uciąć, ale pewnie jeszcze jakieś u niej do dzisiaj leżą jako pamiątka po naszej menedżerce.

Witajcie.

Dzisiaj chciałbym się wam "po chwalić". Jakiś czas temu, a konkretniej, kilka lat temu Byłem chyba najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Spowodowane byłoto, "posiadaniem" kobiety, dla której zrobiłbym chyba wszystko. Cóż, tak jak w tej piosence o laleczce z saskiej porcelany, która znajduje się wmoich wpisach audio, zawiał wiatr i zatrzasnął okno losu i jak ten książe moje życie też się rozpadło na drobne. Był jednak w tamtym czasie też i pozytywny incydent. Otóż, Moja wtedy dziewczyna, która uwielbiała i pewnie do dziś uwielbia poezję śpiewaną Znalazła w czeluściach internetu artystkę piwnicy pod baranami, Tamarę Kalinowską. Któregoś dnia pojechaliśmy na jej występ do piwnicy i tak mi się spodobała, że postanowiłem zrobić coś możnaby rzec niemożliwego. Dowiedziałem się swoimi kanałami, że Tamara nie ma żadnego menedżera i postanowiłem, że wkręce nas w to. Cudem w prawdzie, ale jednak, zdobyłem jej domowy numer telefonu i zadzwoniłem do niej z propozycją: Dzień dobry pani Tamaro, "Dzień dobry". Dowiedziałem się, że pani nie ma menedżera. "Tak owszem, nie mam". A chciałaby pani mieć? "Myślę, że czasami przydałby się ktoś taki". No więc miałbym dla pani propozycję. "Czyżby pan chciał się podjąć tej roli"? Jestem telemarketerem więc obdzwonienie kilku domów kultury i załatwienia pani koncertu, myślę, że nie byłoby z tym większego problemu. "Wobec tego spróbujmy na narazie dwa miesiące". Ok zgadzam się, Ale widzi pani, jestem osobą niedowidzącą więc przy podpisywaniu umowy, przydałby mi się ktoś na miejscu, czy zgodziłaby się pani, żebym do "interesu" dopuścił moją drugą połówkę? "Jeśli poradzicie sobie z tym zadaniem, to nie mam nic przeciwko temu". "Ostrzegam was jednak lojalnie, że praca menedżera jest trudna, a zwłaszcza ze mną". Hmm: Jak mam to rozumieć Pani Tamaro? "Widzisz, artysta to ktoś kto ma swoje humory, któremu nie zawsze wszystko się podoba itp". Ok, rozumiem i mimo to, podejmuję się tego. to dla mnie większe wyzwanie. "Jesteś szalony Krzysztofie". "A Twoja dziewczyna już wie o twoim pomyśle"? Jeszcze nie, ale dowie się w najbliższy weekend. I w najbliższy weekend po tej rozmowie, pojechałem do Katarzyny. Kiedy siedzieliśmy przed tv, zdecydowałem się na to, że jej powiem, bo przecież i ją w to poniekąd wplątałem. Wiesz co Kasiu? "Ej no oglądam teraz". Zostaliśmy menedżerami Tamary Kalinowskiej. W tym momencie tv już nie był ważny, ale za to atmosfera w pokoju zmieniła się diametralnie. "Kim zostaliśmy"? Powiało nieco hłodem. Powiedziałem jej powtórnie kim zostaliśmy. "Muszę to przemyśleć". Ok. Myśl. Po jakimś czasie zaczęło się zwykłe babskie narzekanie: "Coś ty zrobił? przecież ja się do tego nie nadaję, wiesz ile to roboty"? "A moja praca"? Twoja praca bez zmian, a i koncertów też nie będzie tak wiele, a kilka groszy chyba nam się przyda no nie? "No dobra spróbujmy, ale tylko na te dwa miesiące". Yes, yes yes i powiem wam, że tak się wkręciliśmy w tą menedżerkę, że zamiast dwóch próbnych miesięcy, menedżerowaliśmy Tamarze cały rok. Ja załatwiałem koncerty, a Katarzyna podpisywała umowy z ośrodkami kultury. Fajnie było i poznaliśmy wielu ludzi z tego środowiska, m.in Piotrka Woźniaka, a kto to jest, chyba nie muszę mówić, Szymona zychowicza, i wielu innych, a także całą piwnicę pod baranami. To na prawdę świetni ludzie. Miło było sobie z nimi po gawędzić po koncercie w piwnicznej kawiarence przy kawie czy piwie, a potem na pociąg do Wrocławia gdzie albo jechałem z Katarzyną do niej albo na dworcu każde z nas jechało do siebie w zalezżności o której się w tym Wrocławiu znaleźliśmy. Dzisiaj już nie jestem telemarketerem i Katarzyny też już nie ma 🙁 życie jak z "Z saskiej porcelany". A żebyście widzieli, jak Katarzyna zaangażowała się w robienie i drukowanie plakatów na koncerty Tamary. Było tego kilkaset sztuk. Nie dam sobie głowy uciąć, ale pewnie jeszcze jakieś u niej do dzisiaj leżą jako pamiątka po naszej menedżerce.

5 odpowiedzi na “Byłem menedżerem Tamary Kalinowskiej.”

Bo na dłuższą sprawę nie bardzo mieliśmy czas. Tamara w Krakowie, my we wrocławiu, a wtedy nawet nie mieszkaliśmy razem i mnie i katarzynę dzieliła odległość 60ciu km.Trudno było się zorganizować, a potem znalazła się dziewczyna z Krakowa co dla Tamary było wygodniejsze bo miała ją pod ręką, a my musieliśmy dojeżdżać. Jednakże przynajmniej ja, mam kontakt z Tamarą do dziś. Niebawem wrzucę tu kilka jej nagrań.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink