Katarzyna była dziwną na pierwszy rzut oka osobą. Cała jej dziwność wynikała z jej zachowania z którego wiele można byłoby wywnioskować, a co najważniejsze w tym, to najczęściej ludzie reagowali na nią bardzo negatywnie, tylko dla tego, że wyglądała jak wyglądała. Katarzyna, metr 64 na oko normalna budowa ciała, ale mankamentem w tym wszystkim były jej oczy. Sama w sobie była dość przeciętnej urody, ale wiecie jak to jest, człowiek zakochany, pewnych rzeczy choćby patrzył się na coś mając to przed oczami, nigdy tego nie zauważy. Katarzyna, chorowała na jaskrę, którą jak twierdziła, wykryto u niej w wieku 16stu lat i jak to bywa w wielu przypadkach, tak i tutaj lekarze "dali ciała". W rezultacie, w jednym z oczu, porobiły się zrosty, i musiano to oko usunąć. Nie usunięto go w całości, a tylko w połowie. W rezultacie, nie było dokładnie widać, co jest tak do końca z tym okiem i dla czego właśnie w tym oku,opada powieka. Katarzyna, chyba, bardziej dla tego tak myślę żeby ukryć ten mankament, nosiła okulary. Drugie jej oko, było w pełni sprawne, do tego stopnia, że nawet zmierzyła się z próbą zdania prawa jazdy. Oblała ten egzamin, tylko dla tego, że przy manewrze parkowania, stanęła za blisko drugiego auta i egzaminator, nie miał jak wysiąść z samochodu. Kiedy stanęła już na wyznaczonym miejscu do parkowania, egzaminator z niewinną miną zapytał jej: "I jak pani teraz wysiądzie"? Katarzyna była dość szczupłą osobą, więc bez żadnego skrępowania, odrzekła: "Ja wysiądę" i bez problemu wysiadła, zostawiając egzaminatora w aucie. no, ale to był egzamin więc powinna zachować przepisowe odstępy. Potem, kiedy nikt nie patrzył prócz innych użytkowników ulic mogła sobie parkować jak się jej podobało, ale egzamin, to egzamin. W rezultacie oblałago. Mimo porażki, nie przejęła się tym stwierdzając: "No i dobrze, przynajmniej moi rodzice nie będą mnie wykorzystywać w charakterze kierowcy", tym bardziej, że jej ojciec, posiadał prawo jazdy, choć nie chętnie siadał za kierownicą. Inna rzecz, że Katarzyna była oczkiem w głowie swojego ojca. Poznałem ją, kiedy zaczynała studia na kierunku: Ochrona środowiska na jednej z Wrocławskich uczelni i wynajmowała mieszkanie od pewnej pary, Oli i Sebastiana na jednym z osiedli Wrocławia. A jak się poznaliśmy? Na moim osiedlu, pewna firma zainstalowała łącza internetowe i owa sieć była tak skonstruowana, że użytkownicy całej sieci dosłownie całej, widzieli się wzajemnie w otoczeniu sieciowym, oferowanym przez system windows. Jednakże, nie każdy miał poprawnie skonfigurowane to otoczenie i do jednego komputera dało się zajrzeć, ale nie do każdego. Pewnie byli ci, którzy się bardziej znali i mieli dobrze to skonfigurowane i ci, którzy znali się mniej i ci nie mieli tak dobrze, ale nicto, jakby to powiedział pan Wołodyjowski. W tym przypadku w sukurs przyszedł polecany przez tegoż prowajdera program DC. "Direc connect", który to program potem był bardzo ścigany przez różne instytucje od praw autorskich. Cała idea tego programu polegała na tym, żeby być fair wobec innych udostępniających swoje zasoby i wszystko opierało się na tym, że ile samemu się udostępniło, tyle samo dostawało się w zamian. Taka była polityka programu. W tym programie, a działał on trochę jak teamtalk bo też żeby cokolwiek od kogokolwiek pobrać, trzeba było się dołączyć do odpowiedniego serwera, okazało się, że o ile w samym otoczeniu sieciowym widać było komputery innych, to tutaj nasza sieć, podzielona była na tzw. węzły. Po podłączeniu do serwera naszej sieci, owe węzły mi się pokazały. Katarzyna jako potencjalna mieszkanka, okolic kosmonałtów i Gondowa, należała do węzła "Szilo". I tak, na drzewku użytkowników widoczna była jako "szilo/Kasia". Kasia, to pewnie nazwa jej komputera. Przez kilka dni, ignorowałem wyświetlaną nazwę na liście użytkowników, któregoś dnia postanowiłem zajrzeć co ona tam ma, nick: "Szilo/Kasia" przyciągał mnie jak nie przymierzając magnes. Wreszcie zajrzałem, a tam folder filmy 0b, instalki 0b, i kilka innych folderów, każdy po 0b. Regulamin sieci mówił, że jeśli ktoś udostępniał będzie puste foldery, zostanie zbanowany, więc zwróciłem uwagę, "szilo/Kasi" na tenże fakt. Na co ona w odpowiedzi, odpisała mi, że ona dobrze wie co udostępnia i że jej foldery nie są puste. Program posiadał tak samo jak teamtalk wewnętrznego czata, więc można było między sobą rozmawiać pisząc. Ja z kolei, napisałem jej, że jeśli mi nie wierzy, mogę jej wysłać zrzuty ekranu i jak powiedziałem, tak zrobiłem. Katarzyna ze zdziwieniem, musiała mi przyznać rację. Potem okazało się, że te puste foldery na skutek jakiegoś błędu w sieci w mieszkaniu, które wynajmowała, zostały zdublowane z zupełnie innego komputera. Routery nie były wtedy na tyle popularne i tanie jak teraz, więc trzeba było sobie radzić inaczej i w tym przypadku poradzono sobie tak, że jeden z komputerów w tym mieszkaniu robił za serwer, a pozostałe były do niego podłączone, a tych komputerów, nie licząc robiącego za serwer, było4. Któryś zgłupiał i tak u Katarzyny udostępniły się puste foldery, chociaż ona u siebie widziała, że nie są puste. Trzy dni trwały nasze rozmowy na czacie DC, aż dnia czwartego sama zaproponowała, że przyjedzie do mnie. Pomyślałem sobie czemu nie? I tak pierwszy raz spotkałem się z Katarzyną. Moim rodzicom od razu Katarzyna się nie spodobała. Oni byli zabujani w Joannie, która miała idealne podejście do dzieci, a wtedy to się bardzo liczyło, bo w końcu moja siostra miała ich trójkę, a i dzieci siostry bardzo związały się z Joanną. W rezultacie, została chrzestną jednego z nich. Od czasu do czasu, spotykałem się z Katarzyną na gruncie, że to tak nazwę koleżeńskim, a i Joanna o niej wiedziała w końcu nie mogłem ukrywać przed moją dziewczyną, że jest nowa znajoma. W życiu nie wiemy kiedy i w jakich okolicznościach, poznamy kogoś. Joannie na początku naszego związku, wyjaśniłem, że nienawidzę zazdrości i tępię ją, jak tylko się da, więc albo zaakceptuje taki stan rzeczy, albo nie będziemy parą i zostaniemy tylko przyjaciółmi. Joanna przystała na moje wywody i zrobiła się z nas para naprawdę. Katarzyna gdzieś tam na drugim planie sobie była i wszystko skończyło by się dobrze, gdyby nie pewne wydarzenia, które zaważyły na wszystkim i od tej pory moje życie już nie było i nie jest takiesamo. Od tej pory, zmienił się mój pogląd na wiele spraw,a zwłaszcza na istnienie kobiet przede wszystkim. C.D.N
Biografia, nie biografia – Katarzyna
Katarzyna była dziwną na pierwszy rzut oka osobą. Cała jej dziwność wynikała z jej zachowania z którego wiele można byłoby wywnioskować, a co najważniejsze w tym, to najczęściej ludzie reagowali na nią bardzo negatywnie, tylko dla tego, że wyglądała jak wyglądała. Katarzyna, metr 64 na oko normalna budowa ciała, ale mankamentem w tym wszystkim były jej oczy. Sama w sobie była dość przeciętnej urody, ale wiecie jak to jest, człowiek zakochany, pewnych rzeczy choćby patrzył się na coś mając to przed oczami, nigdy tego nie zauważy. Katarzyna, chorowała na jaskrę, którą jak twierdziła, wykryto u niej w wieku 16stu lat i jak to bywa w wielu przypadkach, tak i tutaj lekarze „dali ciała”. W rezultacie, w jednym z oczu, porobiły się zrosty, i musiano to oko usunąć. Nie usunięto go w całości, a tylko w połowie. W rezultacie, nie było dokładnie widać, co jest tak do końca z tym okiem i dla czego właśnie w tym oku,opada powieka. Katarzyna, chyba, bardziej dla tego tak myślę żeby ukryć ten mankament, nosiła okulary. Drugie jej oko, było w pełni sprawne, do tego stopnia, że nawet zmierzyła się z próbą zdania prawa jazdy. Oblała ten egzamin, tylko dla tego, że przy manewrze parkowania, stanęła za blisko drugiego auta i egzaminator, nie miał jak wysiąść z samochodu. Kiedy stanęła już na wyznaczonym miejscu do parkowania, egzaminator z niewinną miną zapytał jej: „I jak pani teraz wysiądzie”? Katarzyna była dość szczupłą osobą, więc bez żadnego skrępowania, odrzekła: „Ja wysiądę” i bez problemu wysiadła, zostawiając egzaminatora w aucie. no, ale to był egzamin więc powinna zachować przepisowe odstępy. Potem, kiedy nikt nie patrzył prócz innych użytkowników ulic mogła sobie parkować jak się jej podobało, ale egzamin, to egzamin. W rezultacie oblałago. Mimo porażki, nie przejęła się tym stwierdzając: „No i dobrze, przynajmniej moi rodzice nie będą mnie wykorzystywać w charakterze kierowcy”, tym bardziej, że jej ojciec, posiadał prawo jazdy, choć nie chętnie siadał za kierownicą. Inna rzecz, że Katarzyna była oczkiem w głowie swojego ojca. Poznałem ją, kiedy zaczynała studia na kierunku: Ochrona środowiska na jednej z Wrocławskich uczelni i wynajmowała mieszkanie od pewnej pary, Oli i Sebastiana na jednym z osiedli Wrocławia. A jak się poznaliśmy? Na moim osiedlu, pewna firma zainstalowała łącza internetowe i owa sieć była tak skonstruowana, że użytkownicy całej sieci dosłownie całej, widzieli się wzajemnie w otoczeniu sieciowym, oferowanym przez system windows. Jednakże, nie każdy miał poprawnie skonfigurowane to otoczenie i do jednego komputera dało się zajrzeć, ale nie do każdego. Pewnie byli ci, którzy się bardziej znali i mieli dobrze to skonfigurowane i ci, którzy znali się mniej i ci nie mieli tak dobrze, ale nicto, jakby to powiedział pan Wołodyjowski. W tym przypadku w sukurs przyszedł polecany przez tegoż prowajdera program DC. „Direc connect”, który to program potem był bardzo ścigany przez różne instytucje od praw autorskich. Cała idea tego programu polegała na tym, żeby być fair wobec innych udostępniających swoje zasoby i wszystko opierało się na tym, że ile samemu się udostępniło, tyle samo dostawało się w zamian. Taka była polityka programu. W tym programie, a działał on trochę jak teamtalk bo też żeby cokolwiek od kogokolwiek pobrać, trzeba było się dołączyć do odpowiedniego serwera, okazało się, że o ile w samym otoczeniu sieciowym widać było komputery innych, to tutaj nasza sieć, podzielona była na tzw. węzły. Po podłączeniu do serwera naszej sieci, owe węzły mi się pokazały. Katarzyna jako potencjalna mieszkanka, okolic kosmonałtów i Gondowa, należała do węzła „Szilo”. I tak, na drzewku użytkowników widoczna była jako „szilo/Kasia”. Kasia, to pewnie nazwa jej komputera. Przez kilka dni, ignorowałem wyświetlaną nazwę na liście użytkowników, któregoś dnia postanowiłem zajrzeć co ona tam ma, nick: „Szilo/Kasia” przyciągał mnie jak nie przymierzając magnes. Wreszcie zajrzałem, a tam folder filmy 0b, instalki 0b, i kilka innych folderów, każdy po 0b. Regulamin sieci mówił, że jeśli ktoś udostępniał będzie puste foldery, zostanie zbanowany, więc zwróciłem uwagę, „szilo/Kasi” na tenże fakt. Na co ona w odpowiedzi, odpisała mi, że ona dobrze wie co udostępnia i że jej foldery nie są puste. Program posiadał tak samo jak teamtalk wewnętrznego czata, więc można było między sobą rozmawiać pisząc. Ja z kolei, napisałem jej, że jeśli mi nie wierzy, mogę jej wysłać zrzuty ekranu i jak powiedziałem, tak zrobiłem. Katarzyna ze zdziwieniem, musiała mi przyznać rację. Potem okazało się, że te puste foldery na skutek jakiegoś błędu w sieci w mieszkaniu, które wynajmowała, zostały zdublowane z zupełnie innego komputera. Routery nie były wtedy na tyle popularne i tanie jak teraz, więc trzeba było sobie radzić inaczej i w tym przypadku poradzono sobie tak, że jeden z komputerów w tym mieszkaniu robił za serwer, a pozostałe były do niego podłączone, a tych komputerów, nie licząc robiącego za serwer, było4. Któryś zgłupiał i tak u Katarzyny udostępniły się puste foldery, chociaż ona u siebie widziała, że nie są puste. Trzy dni trwały nasze rozmowy na czacie DC, aż dnia czwartego sama zaproponowała, że przyjedzie do mnie. Pomyślałem sobie czemu nie? I tak pierwszy raz spotkałem się z Katarzyną. Moim rodzicom od razu Katarzyna się nie spodobała. Oni byli zabujani w Joannie, która miała idealne podejście do dzieci, a wtedy to się bardzo liczyło, bo w końcu moja siostra miała ich trójkę, a i dzieci siostry bardzo związały się z Joanną. W rezultacie, została chrzestną jednego z nich. Od czasu do czasu, spotykałem się z Katarzyną na gruncie, że to tak nazwę koleżeńskim, a i Joanna o niej wiedziała w końcu nie mogłem ukrywać przed moją dziewczyną, że jest nowa znajoma. W życiu nie wiemy kiedy i w jakich okolicznościach, poznamy kogoś. Joannie na początku naszego związku, wyjaśniłem, że nienawidzę zazdrości i tępię ją, jak tylko się da, więc albo zaakceptuje taki stan rzeczy, albo nie będziemy parą i zostaniemy tylko przyjaciółmi. Joanna przystała na moje wywody i zrobiła się z nas para naprawdę. Katarzyna gdzieś tam na drugim planie sobie była i wszystko skończyło by się dobrze, gdyby nie pewne wydarzenia, które zaważyły na wszystkim i od tej pory moje życie już nie było i nie jest takiesamo. Od tej pory, zmienił się mój pogląd na wiele spraw,a zwłaszcza na istnienie kobiet przede wszystkim. C.D.N
10 odpowiedzi na “Biografia, nie biografia – Katarzyna”
Tak się wciągnęłam w tę Twoją biografię, że wreszcie dodałam tego bloga do śledzonych. Z utęsknieniem czekam na ciąg dalszy, przesyłając serdeczne pozdrowienia.
Napięcie wzrasta… Człowieku, nie trzymaj nas w niepewności!
Spokojnie, wszystko w swoim czasie. 😀
Aha. Jedną przez telefon, drugą przez cb, trzecią z internetu. To czwarta powinna być z tt, eltena albo nie wiem czego jeszcze, a tymczasem…
A gdzieś wyczytała, że ewa była moją dziewczyną Zuzanno?
Nigdzie Krzysztofie, ale za pośrednictwem tego czegoś poznałeś ową pannę, czyż nie?
Owszem, ale to była tylko moja znajoma z eteru i nic więcej.
nie z TT chyba, że ktoś lubi same nie śmiałe, zblokowane zakąpleksione no i oczywiscie kochające poprzedniego a już wchodzące w nowe, względni kochające pana x pana y ale pana y jeszcze sii boją.
80 procent niewidomych lasek dobrze, że kriss trafił inaczej bóg zapłaćzresztą taka jest e
Miało być romantycznie, a wyszło prawie informatycznie 😀 Ja Cię poznałam właśnie w tym czasie, kiedy byłeś z Kasią, prawda?
No ciekawe, ciekawe.