Kategorie
Biografia - nie biografia

Biografia, nie biografia – Martyna suplement do cz. 5.

Jako suplement, postanowiłem jeszcze dopisać kilka słów do tego, co już wiecie. Kiedyś pewnej nocy, zapytałem Martyny, co skłoniło ją do tego, że zainteresowała się właśnie mną, bo przecież w naszym przypadku z punktu widzenia świata to nie może się udać. Za wiele jest przeciwności. I zacząłem jej je wymieniać. Posłuchaj Martynko, ale przecież po pierwsze i chyba najważniejsze w tym wszystkim, to jest różnica wiekowa jaka między nami zaistniała, pamiętasz ją? nie? no to przypominam, że między nami jest 24 lata różnicy. Czy po myślałaś, co będzie kiedy ja osiągnę 70 lat? ile wtedy ty będziesz miała? Ze strony martyny padła odpowiedź: „To nie jest ważne, ważne jest to, żebyśmy się między sobą dogadywali”. Ok. Po drugie, obecnie jestem osobą nie pracującą i mam tylko rentę, na dodatek socjalną. Martyna: „Nieszkodzi, pujdziemy do pracy i jakoś damy radę”. Ja, a co będzie, jeśli nie znajdę pracy tak szybko, jakbyśmy chcieli, od choćby na mój wiek? I jeszcze jedno, jak zapewne wiesz, mieszkam w mieszkaniu socjalnym, z którego w każdej chwili mogę wylecieć z różnych powodów. Choćby z takiego, że jak zacznę pracować, mogę przekroczyć kryteria założone w przepisach i wylądujesz ze mną niewiadomo gdzie. Martyna: „Nieszkodzi, jakoś damy radę, bo w końcu nie kasa jest najważniejsza A w razie co, wynajmniemy coś”. Bądź ze mną szczera Martyna i powiedz mi dlaczego ja? Martyna: „Nic na to nie poradzę, że zawróciłeś mi w głowie”. I Jak tu zbić taki argument? Ma ktoś jakiś pomysł? Tych pytań było więcej i na niemal wszystkie ona miała odpowiedź z argumentami nie do zbicia. cóż mi pozostało? chyba pogodzić się ze swoim losem, którego nie planowałem. Cały nasz związek, martyna zainicjowała, a ja dałem się ponieść fali uczuć i tak płyniemy, a gdzie zapłyniemy? Czas pokaże. Morze uczuć to szerokie morze z naciskiem na słowo szerokie, ale w komentarzach zauważyłem zdanie, że jak nam się uda, to mam do pisać ciąg dalszy. A zatem, jak się uda, obiecuję, że dopiszę, a póki co, to tyle w kwestii Martyny. Sam bym sobie też życzył, żeby nam się udało, ale jak zawsze, życie zweryfikuje wszystko.

Jako suplement, postanowiłem jeszcze dopisać kilka słów do tego, co już wiecie. Kiedyś pewnej nocy, zapytałem Martyny, co skłoniło ją do tego, że zainteresowała się właśnie mną, bo przecież w naszym przypadku z punktu widzenia świata to nie może się udać. Za wiele jest przeciwności. I zacząłem jej je wymieniać. Posłuchaj Martynko, ale przecież po pierwsze i chyba najważniejsze w tym wszystkim, to jest różnica wiekowa jaka między nami zaistniała, pamiętasz ją? nie? no to przypominam, że między nami jest 24 lata różnicy. Czy po myślałaś, co będzie kiedy ja osiągnę 70 lat? ile wtedy ty będziesz miała? Ze strony martyny padła odpowiedź: "To nie jest ważne, ważne jest to, żebyśmy się między sobą dogadywali". Ok. Po drugie, obecnie jestem osobą nie pracującą i mam tylko rentę, na dodatek socjalną. Martyna: "Nieszkodzi, pujdziemy do pracy i jakoś damy radę". Ja, a co będzie, jeśli nie znajdę pracy tak szybko, jakbyśmy chcieli, od choćby na mój wiek? I jeszcze jedno, jak zapewne wiesz, mieszkam w mieszkaniu socjalnym, z którego w każdej chwili mogę wylecieć z różnych powodów. Choćby z takiego, że jak zacznę pracować, mogę przekroczyć kryteria założone w przepisach i wylądujesz ze mną niewiadomo gdzie. Martyna: "Nieszkodzi, jakoś damy radę, bo w końcu nie kasa jest najważniejsza A w razie co, wynajmniemy coś". Bądź ze mną szczera Martyna i powiedz mi dlaczego ja? Martyna: "Nic na to nie poradzę, że zawróciłeś mi w głowie". I Jak tu zbić taki argument? Ma ktoś jakiś pomysł? Tych pytań było więcej i na niemal wszystkie ona miała odpowiedź z argumentami nie do zbicia. cóż mi pozostało? chyba pogodzić się ze swoim losem, którego nie planowałem. Cały nasz związek, martyna zainicjowała, a ja dałem się ponieść fali uczuć i tak płyniemy, a gdzie zapłyniemy? Czas pokaże. Morze uczuć to szerokie morze z naciskiem na słowo szerokie, ale w komentarzach zauważyłem zdanie, że jak nam się uda, to mam do pisać ciąg dalszy. A zatem, jak się uda, obiecuję, że dopiszę, a póki co, to tyle w kwestii Martyny. Sam bym sobie też życzył, żeby nam się udało, ale jak zawsze, życie zweryfikuje wszystko.

16 odpowiedzi na “Biografia, nie biografia – Martyna suplement do cz. 5.”

Bo miłość jest jak taran, pirania i… kobieta w jednym – bezduszna, po trupach goni do celu i uzależnia jak Koka!

Też jestem teraz w związku, który ma podobną konfigurację wiekową, no może nie aż taką jak u was ale większy rozrzut niż przeciętna średnia. A jego historia też nadaje się na jakiś wpis, choćby ze względu na niezwykły sposób, w jaki się poznaliśmy i w jaki sposób zrozumieliśmy po wielu latach, że tak na prawdę to potrzebujemy siebie i przez ten cały czas ciągle gdzieś o sobie myśleliśmy w kategoriach marzeń. A mowa o okresie kilkunastu lat, w którym zmieniło się nieomal wszystko. Trzymam za was kciuki, szczególnie za ciebie. ps. Czy w związku z tym zdrowiem, spiepszoną operacją, próbowaliście wydębić od szpitala odszkodowanie? Teraz są takie kancelarie, które biorą kasę od wygranej sprawy z tego co dobrze rozumiem. Może warto się zainteresować zawsze to trochę grosza.

Nie bo szpitale zabezpieczają się tym, że piszą tylko na co była operacja i adnotację: „Pacjętka lat … wypisana w dniu … pacjętka przyjęta w dniu … i żadnego opisu, co robili i kiedy. A na tej podstawie niewiele można jak nie ma historii choroby.

Nie bo białostocka służba zdrowia nie prowadzi elektronicznych kartotek tak, jak ma to miejsce np. u nas we Wrocławiu.

Widziałem karty ze szpitali w których Martynę „goszczono”. Tam nic nie ma w porównaniu np. z moimi dokumentami. Żeby cokolwiek było, trzebaby zrobić Martynie ponownie wszystkie kompleksowe badania.

I co. Oni tego fizycznie nie mają? Przecież jako pacjentka ma prawo wglądu do wszystkiego co tamte Białostockie łapiduchy zapisywały. Wiem, że jest wam pewnie z kasiorą nie tego i możecie się bać ewentualnych wydatków tylko na to, ale pomyślcie o tym poważnie bo na tym można na prawdę sporo przytulić. Sporo to znaczy od kilkudziesięciu K do góry. Nie polecałbym czegoś co warte jest pisiont PLN. 😀

No raczej nie ma Ja przeglądając jej dokumenty nie widziałem nawet porządnego opisu do jej rendgena, tylko taki pobierzny.

Kurcze. No ale te Niemce przecież ją odebrały w jakimś stanie nie? W stanie który bym nastębstwem takiego a nie innego błędu. No tak ale musieli by zeznać to tutaj. Mogło by się ślimaczyć. No ale jak by było do przytulenia 200000? Myślę że trzeba się skonsultować z prawnikiem ale typowo od tego żeby stwierdził ile potencjalnie można.

niestety,ale jest dopiero cokolwiek od niemców, a obawiam się, że to w sądzie nie wystarczy, bo Niemcy, dali opis tylko z tego co oni zrobili. a nie napisali nic na temat z czego się to wzięło.

Ja też byłam z osobą o wiele młodszą ode mnie i wiek nigdy nie grał roli. Nie zauważaliśmy tego, przynajmniej ja na pewno nie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink