Kategorie
Ogólno-społeczna

Uwielbiam administrację i logikę tego pożal się boże tworu.

Dawno już tutaj nie zaglądałem, ale jak nie zaglądać kiedy nawet bez mojego udziału, dzieje się tu kabaret. Kolega dawid stworzył wątek w którym chwali się, że elten ma już 10 lat. i fajnie bo sam projekt w formie aplikacji nie jest zły, ale to co się tu nadal odbywa, to chyba robert górski z całą ekipą by lepszego kabaretu nie wymyślili. Właśnie dostałem kolejnego bana za domaganie się równego traktowania. Koleżanka monika k wyczyściła wspomniany wątek z prawdy, co świadczy o tym, że prawda boli, oj bardzo boli, Zapomniała jednak usunąć jeszcze jeden wpis, gdzie obraża się uczestniczkę eltena publicznie i kiedy kilkakroć zwróciłem jej na to uwagę, dostałem bana. Zamiast usunąć dyskusyjny wpis i byłoby po sprawie, wolała mnie zbanować w grupie. Co za pokrętne myślenie i chodzenie po najkrótszej drodze. Mnie jak już gdzieś tam pisałem ich bany ani grzeją ani ziębią, ale od administracji nawet takim projektem, wymagałoby się nieco bezstronności, a przede wszystkim samokrytyki. Tymczasem koleżanka monika nie ma za grosz tej cechy. Szanowna administracja ma w poważaniu prawo dokładnie tak jak pis, i poszanowanie innych użytkowników. cieszę się, że elten ma dwie opcje, i do tego mojego wpisu nie użyję tej drugiej. Niech na zewnątrz też się dowiedzą co się u dzieje. kiedyś obiecałem zrobić temu portalowi antyreklamę i chyba trzeba będzie :P. A może poczekam i może ktoś dorośnie do swojej roli, bo koleżanka monika nadal nie dorosła. Szkoda tylko, że ja to widzę a reszta administracji nie. Chociaż chyba wiem dla czego tak jest, no ale to już insza inszość. Żenada.

Ps:
Wszystkim, którzy myślą inaczej niż ja w temacie powyższym, możecie się nie wysilać w komentarzach krytykując mnie bo jak pokazuje teraźniejszość jeszcze długo, lub wcale nic się tu nie zmieni. Jeszcze długo dzieci będą dziećmi, które miast po myśleć, wolą się obrazić.

Kategorie
Ogólno-społeczna

Pamiętniki Adama i Ewy – suplemencik do zastanowienia się.

Po pewnych przemyśleniach, doszedłem do wniosku, że powinienem się odnieść do pewnych spraw. Sprawy te, tyczą się mojego poprzedniego wpisu. Umieściłem w tym wpisie, słuchowisko "Pamiętniki Adama i Ewy". Dziwi mnie fakt, że tak naprawdę, nikt prócz Siciliana, który też poniekąd zrobił to pobierznie, nie odniósł się do samego słuchowiska. Czy to jest jakaś domena ludzka, żeby pisać nie natemat? Kolega Siciliano, zauważył jedynie to, że lektorka ma podobny głos do Zuzler, choć osobiście nie widzę żadnego podobieństwa, ale to tyle jak chodzi o nawiązanie do słuchowiska. Nie wiem czy komuś się podobało, czy może ktoś ma jakieś uwagi do montarzu, A może nikomu się nie podobało? I nagle jak Filip z konopii, wyskakuje kolega siwy don, że nie ma kontynłacji wątku o Martynie. Zupełnie bez sensu! Zastanawiam się, czy i kiedy, ludzie nauczą się pisać na temat jaki zadano. Przecież o wątek nt. Martyny, trzeba było wpisać komentarz do komentarzy o Martynie, bo tam jest jego miejsce. Co martyna ma wspólnego z tym słuchowiskiem? To samo dzieje się w wielu wątkach na forum. Jakaś normalnie plaga braku spujności z tematyką wpisów. Czy naprawdę ludzie zaczynają zatracać słuchanie i czytanie ze zrozumieniem? Dziwne czasy nastają, oj dziwne! Ja i tak poniekąd zarzuciłem prowadzenie tego bloga, choć co poniektórzy próbują mnie namówić do ponownego jego prowadzenia, To jednak skoro do tej pory nie pojawiło się nic nt. Martyny i skoro po tak długiej przerwie nastąpiła chwilowa zmiana tematu, to jasnym jest fakt, że raczej wątek Martyny nie wróci. Wypadałoby zrobić tak jak zrobili to niektórzy z blogowiczów. Po prostu skasować wszystkie dotychczasowe wpisy i zacząć całą zabawę od początku. Może wtedy uświadomionoby sobie, że tamte czasy nie wrócą? Owszem, mógłbym kontynłować biografię niebiografię, ale hmm: czy mi się chce Czy chce mi się prowadzić tego bloga? to są pytania bez odpowiedzi. Jak napisałem w poprzednim wpisie, postanowiłem się z wami podzielić tym słuchowiskiem, bo jest to mój pierwszy projekt zrobiony samodzielnie. Jedynie koleżanka Anitek dostarczyła mi ścieżki z lektorami, a reszta pozostała, to inwencja twórcza montarzysty. Ani słowa na temat słuchowiska, za to pytanie, o wątek z martyną. UWAGA: Do wszystkich: Ciągu biografii niebiografii nie będzie i wątku o Martynie i innych też nie będzie! Chyba, że mi się odwidzi w co osobiście wątpię. Po więcej szczegółów na ten temat, odsyłam do ostatniej części podsumowania "kto mnie lubi, a kto jedynie toleruje". Dziękuję za uwagę!

Kategorie
Wpisy audio

Pamiętniki Adama i Ewy.

Dobry wieczór. Dawno nie odwiedzałem już mojego szacownego bloga, jednakże postanowiłem się z wami podzielić pewnym moim osiągnięciem dźwiękowym. Któryś raz z kolei, odwiedziła mnie koleżanka, Anitek, a ja przy jej pomocy, postanowiłem wreszcie nauczyć się pewnego narzędzia do obróbki dźwięku. A oto wynik. Muzyka zapożyczona z spektaklu metro, efekty, zapożyczone z yutuba lekko zmienione przeze mnie, lektorzy, zapożyczeni z zasobów koleżanki Anitek. Miłego słuchania!

Ps: W montarzu wkradł się jednak mały błąd, którego na skutek przyczyn technicznych, nie jestem wstanie już naprawić.

Kategorie
Ogólno-społeczna

Ban na banie, na banie ban, a na tym banie, jeszcze jeden ban, a miałem już o tym nie pisać, naiwnie myśląc, że temat faktycznie się skończył.

W zasadzie to myślałem, że sprawa już ucichła i wreszcie zapanuje spokój, ale cóż: Jak widać kolega dawid dba o to, żeby tak nie było. Dla czego znowu wywlekam na światło dzienne sprawę? Ech: Otóż powód jest banalnie prosty, ale do rzeczy. Ponad tydzień temu, tak się złożyło, że wybrałem się z kolejną rewizytą do koleżanki Zuzler i możnaby rzec, że no cóż, wizyta jak wizyta i już, ale posiadam ci ja notebooka, którego na wszelki wypadek zabieram ze sobą na różnego rodzaju wyjazdy i tak było również tym razem. Napisałbym ten wpis będąc jeszcze w Poznaniu, ale dobre wychowanie me, nie pozwoliło mi popełnić takiego niedopatrzenia, więc piszę go teraz. Otóż: Siedzę ja sobie w poznaniu, któryś tam dzień, aż cosik mnie naszło i uruchomiłem przezacną aplikację o nazwie Elten i zgadnijcie co mnie tam na dzień dobry przywitało? Mym uszom ukazało się okienko pt. "Co nowego", a w nim jedna nowa wiadomość. Otwieram ową wiadomość, a tam informacja następującej treści. "You have been banned.
Reason: Spam z konta o tym samym adresie IP/HWID: koronowirus
Banned until: 2020-04-12 16:18:18

Adres IP: 89.64.55.156
2020-03-13 15:18". I co powiecie? a że koleżanka Zuzler siedziała w tym momencie obok, podzieliłem się z nią tą radosną informacją. Nie zaglądałem na eltena przynajmniej od miesiąca, a tu ban za żekome rozsyłanie spamu nt. koronawirusa. Przyznam, że nieco mnie to wkurzyło i już, już miałem coś zrobić, coś co jest akurat w moim stylu, ale koleżanka Zuzler powstrzymując mnie powiedziała: "Czekaj, czekaj" i wystosowała do kolegi dawida odpowiednie pytanie. Odpowiedź nadeszła dość szybko. Nie znam dokładnej jej treści, ponieważ koleżanka streściła mi ją jedynie, ale wynikało zniej, że ja i kolega marchewski mamy jakoby takie samo ip. Ciekaw jestem jaki cudem, skoro Marchewski ma internet z upc i jego ip zaczyna się na "89 lub "83" dokładnie nie pamiętam, natomiast ja internet mam z t-mobile'a. Dlaczego akurat Marchewski? ano dla tego, że podobno któregoś wieczora przyszedł na teamtalka i chwalił się, że jakoby znowu za spamował eltena. Nie rozumiem więc co ja mam wspólnego ze spamem Marchewskiego. Nigdy nie zajmowałem się spamem i "nie bawią mnie takie zagrywki. Ja jedynie zabieram głos, jeśli mam coś do kogoś personalnie. Tym czasem, znowu dzięki koledze Pieperowi temat powraca jak bumerang. Mam dziwne wrażenie, że koronawirus i koledze Pieperowi zaszkodził i to są skutki uboczne, bo chyba rzuciło mu się na mózg. Tak samo jak w poprzednim banie, nie mam zamiaru pisać do niego z "prośbą" o odbanowanie mnie bo to co robi kolega Pieper jak już wielokroć pisałem, zakrawa na dziecinadę. Nie dość, że nadal nie otrzymałem od niego przeprosin o pomówienia, to nawet nie pofatygował się do mnie na prv. żeby mnie choćby zapytać czy to ja lub nawet prywatnie objechać dając mi szansę obrony, ale po co no nie? Chyba faktycznie zacznę robić antyreklamę eltenowi to może wtedy coś do kolegi dotrze. Ja tak rzadko zaglądam na eltena, że nie w głowie mi takie dziecinne zachowania, ale ban za nic? to już ostra przesada. Elten sam się prosi o antyreklamę i chyba czas, aby zacząć ją szerzyć. A miałem więcej o tym nie pisać, lecz cóż zrobić skoro znowu wywołuje się mnie do tablicy? Ech ludzie, ludzie. Jak tak dalej pójdzie to nikt nie zostanie na tym eltenie, tylko będzie już za późno kiedy się obudzicie.

Kto mnie lubi, a kto mnie jedynie toleruje – druga część odniesienia do komentarzy i jest to część ostatnia w tym temacie.

Witam w drugiej odsłonie wpisu opinii waszych o mnie, za które wszystkim dziękuję i nikomu nie mam za złe, że napisał omnie tych kilka słów nawet jeśli nie były one nazbyt pochlebne, ale gdyby każdy każdego wychwalał, to byłoby nudno no nie? 😛 Jak obiecałem, w dalszej części odniosę się do kolejnych wpisów w komentarzach, a na koniec napiszę podsumowanie. A zatem, w kolejności jest Julitka, którą cenię i lubię choć przyznam, że nie do końca rozumiem, ponieważ kiedy przyjdzie jej wypowiedzieć się na jakiś temat jako pierwszej wypowiadającej się, wypowiedź jej robi wrażenie, że faktycznie tak myśli i nawet być może tak jest, ale kiedy przypada jej kolej po kimś innym, to wypowiedź jej jest zgoła inna. Zaobserwowałem to od jakiegoś czasu. Pierwszy komentarz Julitki pominę z jakby to powiedział jeden z naszych polityków: z "oczywistej oczywistości". Choć jeden cytat wypadałoby przytoczyć co niniejszym uczynię, a brzmi on tak: " troszkę zachowujesz się jak nastolatka. Tak, to już jest negatyw. Dobra, nie troszkę; baaaarrdzo!!! A przynajmniej mnie się to tak kojarzy. "A on mi powiedział, na co ja mu powiedziałem, bo ona przed stu laty powiedziała, że tamten coś mi usunął, bo ja powiedziałem, co zacytuję"… Luuuuudzieee, jak dzieweczka z gimbazy, która sama już się w swoich zawikłanych procesach myślowych pogubiła… Większość Twoich postów ostatnio tak wygląda.
A z tego wynika kolejny negatyw". Droga Julito: Doskonale wiem co piszę i w żadnym wypadku nie pogubiłem się we własnych myślach. A skoro już piszesz w taki sposób to twoim zdaniem, powinienem nadstawić bijącym drugi policzek? Myślę, że najprawdopodobniej tak myślisz, co wynika z dalszej twojej wypowiedzi, która brzmi: "Po piąte, nie potrafisz przebaczyć. Tak, wnioskując z Twojego zachowania, przypuszczam. Nie potrafisz w ogóle zapomnieć, lubujesz się niemal w wywlekaniu spraw z przed paru ładnych miesięcy lub lat, bo…
Po szóste, lubisz sensacje, a zwłaszcza – tzw. gównoburze. Wiesz, o co kaman, prawda? Do czego piję? Jeżeli wszystko kręci się wokół Ciebie, masz tzw. lajki, a nawet hejty – wszystko jest ok. Jeżeli Twój blog czy wątek jest na topliście, wszystko jest ok. Nudno się robi, jak nie jest, więc… starasz się, żeby był. Logiczne w sumie". Przykro mi, że właśnie to ty tak myślisz, ale w przeciwieństwie do całej reszty, która uważa, że ja nie mam prawa do swojego zdania włącznie z tobą co wynika z powyższego, ja twojego nie neguję, ponieważ masz prawo do niego. Piszesz też, że nie umiem wybaczać? hmm, a co miałbym wybaczyć skoro problem jest otwarty? a czy wiesz droga Julito kiedy się wybacza? Wybacza się wtedy, kiedy winowajca przyjdzie do ciebie i powie sorry może się nieco uniosłem, może w nerwach powiedziałem coś nie tak, ale przyznaj, że i ty nie jesteś bez winy. Zakopmy więc topór i nie wracajmy już do tego. Czy coś takiego miało miejsce? Ciekawe jak ty byś się zachowała na moim miejscu. Chociaż chyba wiem jak. Dalej piszesz tak: "I jeszcze jedno: Zdecydowanie mi się nie podoba, że imię Twojej rozmówczyni wywlekasz na światło dzienne, coby wszyscy widzieli.
Co chciałeś osiągnąć? To, żeby Z się przykro zrobiło, żeby się wytłumaczyła, żeby wszyscy widzieli, kto ten niegodziwy, czy coś innego?
To jest niestety przykład tej "nastolatkowości", o której mówiłam.
Nie podoba mi się to.
Choć z drugiej strony postawa pt. "Moi znajomi mówią o Tobie świństwa, więc pewnie jesteś świnia" też mi się nie podoba, a bardzo dobrze ją znam. A czy uważnie przeczytałaś mój wpis? Celowo wymieniłem nick mojej rozmówczyni ponieważ nie chciałem pisać, że jedna z moich rozmówczyń czytaj moich źródeł, powiedziała mi, że: w moim wpisie, wyraźnie wyjaśniłem mój cel. Przeczytaj go jeszcze raz. Piszesz też, że wywlekam sprawy sprzed kilku miesięcy, czy lat. A słyszałaś o tym, że karma wraca? Jeśli nadal będziemy wszystko zamiatać pod dywan, problem będzie wracać w coraz większej postaci. Jestem człowiekiem, który nie lubi niedomówień. Zwłaszcza, jeśli pochodzą one od osób, które nawet mnie nie widziały na oczy. Jeśli zaś chodzi o popularność mojego bloga znam wiele więcej sposobów na jego lokalizację na liście nie musząc się uciekać do tak dziecinnych zagrań jakie mi zarzucasz. i wcale nie zależy mi nalike'ach. Żeby jak pisałem nie było bałaganu, przytoczę jeszcze dwie wypowiedzi Julity: "Ach, Krissu, jeszcze jedno mnie denerwuje i to dość mocno: Twoja, że tak to ujmę, boskość.
I wiesz, nie chodzi właściwie o to, że się podajesz za Boga. Bo jakbyś to naprawdę robił, to uznałabym Cię za wariata i tyle. Chodzi po pierwsze o to, że Twoja ideologia nie jest ustabilizowana, tzn. czasami sobie przypominasz, że jesteś Bogiem i sobie żartujesz, a czasami robisz rzeczy, które "bosko" wcale nie wyglądają. No i denerwuje mnie to, że wszyscy ludzie uznają tę Twą manię za debilizm, a Ty nic z tym nie robisz. Więc albo cały świat jest gupi, albo…
Nie wykluczam (staram się nie wykluczać) obu opcji". Na ten temat kiedyś w rozmowie o Martynie na marginesie powiedziałem tobie jak sprawa wygląda. Co do drugiej części twojej wypowiedzi to skoro do człowieka coś nie dociera za trzecim razem, włącza mi się niekontrolowana ironia bez względu na sehns dalszej dyskusji. Bo skoro mówi się do kogoś coś a ten ktoś miast wysunąć jakiś kontrargument zaczyna cię obrażać, to mam w sobie taki wętyl bespieczeństwa, żeby takiemu komuś nie odpowiedzieć ostrzej i wtedy albo taki ktoś uzna mnie za wariata i się wycofa, albo będzie drążyłtemat aż sam zwariuje 😛 To taka moja ściana obronna. O tym także tobie mówiłem w naszych wiadomościach prywatnych tu na eltenie. A teraz do kolegi Bartka, który pisze tak: "Julitko to wbrew pozorom może być bardzo poważna choroba". Moje pytanie brzmi: Jakim prawem mnie obrażasz i kto dał ci do tego prawo? Znasz mnie? Rozmawiałeś ze mną choć raz? na jakiej podstawie masz czelność mnie w taki sposób obrażać? I pytanie do Julity: Czy po wypowiedzi Bartka nadal uważasz, że wszystko jest ok? Jeśli tak, to powiem, że bardzo mnie zawiodłaś. I ty kolego Bartku piszesz że: "I broń Boże nie chcę tu nikogo obrażić". Nie? a jak nazwać to co powyżej? Może dobrym żartem? Jeśli tak, to ubawiłem się jak norka po pachy. i przyszła pora, aby odnieść się do komentarza kolegi Kazimierza, który pisze tak: "wolałbym osobiście, ale skoro już widzę ten wpis, no to nie pozostaje mi w 100% zgodzić się z julitką, w sporej części z Zuzler,
a znając ciebie na tyle o ile, mogę dodać:
iż wiele twoich założeń, stwierdzeń potrafisz po jakimś czasie bezmyślnie złamać.
Sam próbujesz pomóc innym ludziom, a sam nie widzisz swoich wad". Masz prawo do takiej oceny, choć myślę, że wielokroć byłem przez ciebie błędnie zrozumiany. Owszem, wady własne widzę i owszem, jednakże nie ma człowieka bez wad. Pomagam jak mogę, ale fakt, że czasami jest tak jak piszesz wynika z tego, że nie potrafię w pewnych sytuacjach wyrazić tego, co chciałbym powiedzieć i czasem na tej podstawie mogą powstać nierzadko różnego rodzaju nieporozumienia. Jeśli uważasz, że gdzieś zaistniała taka sytuacja, to publicznie cię za nią przepraszam.
Twoje poczucie boskości Chyba wiem z czego wynika, ale to tylko moje domysły i spostrzeżenia, nie jestem fachowcem od psychiki człowieka, dla tego też wolałbym powstrzymać się od ich ujawnienia". Myślę, że twoje domysły są trafne Jeśli faktycznie wiesz o czym piszę/mówię. Zresztą wiele sobie już wyjaśniliśmy. dążysz uparcie po trupach, niezły z ciebie manipulant, za.biście grasz na uczuciach, skutecznie dążąc do swoich celów. Jak powyżej.
Poza tym dobry fachowiec z Ciebie, umie wysłuchać.
Kolejną pozytywną cechą jest twoje specyficzne poczucie humoru – gra słówek, w której jesteś po prostu mistrzem.
Następną pozytywną cechą jest twoje zdrowe podejście do niektórych spraw, podkreślam niektórych.
Jesteś dobrym kompanem do imprezowania. Wydaje mi się również, że potrafisz być lojalnym i usłużnym człowiekiem. Kiedy problemów góra służysz pomocą, odbierzesz telefon nawet późną nocą. W nagłych przypadkach wsiądziesz w pociąg. Kiedy samopoczucie ci spada, zawzięcie grywasz w Dreamlanda. Życie cie nie dołuje kiedy młoda panienka z tobą flirtuje. Koniec tego rymowanego plecenia, zbliżyłem się właśnie do zakończenia. Pozdrawiam serdecznie, do usłyszenia". Resztę wpisu przez wrodzoną skromność pozostawię bez komentarza. Wpis baltima również myślę pozostawić bez komentarza, ponieważ jest to wpis dość ogólnikowy i nie wnoszący niczego do tematu. Tylko dla tego się do niego nie odniosę. A teraz Powiem wam tak: Niechcę, żeby zabrzmiało to jakbym się obraził na cały świat bo tak nie jest. Po prostu powoli dochodzę do wniosku, że ja tutaj chyba nie pasuję i zastanawiam się nad usunięciem mojego bloga. Jeśli kogoś czymkolwiek uraziłem i ktoś ma mi coś za złe, przepraszam. Fakt, że zastanawiam się nad zamknięciem bloga, skutkuje brakiem wpisu na nim. Nie wiem więc czy opowieść o Martynie dojdzie do końca, a jeśli tak, to pewnie na jakimś innym blogu, jednakże nie będzie on prowadzony na eltenie. na pocieszenie koleżance Julicie powiem, że "Odgrażanie się", że dzięki temu co tu przeczytała ostatnimi czasy powoduje fakt, że więcej tutaj nie zajrzy, to być może zaoszczędzi jej nerwów jeśli zamknę bloga :). Pozdrawiam i dziękuję wszystkim za opinie, jednocześnie jeszcze raz podkreślając, że na nikogo nie jestem obrażony.
2020-02-27 14:14:08

Kategorie
Ogólno-społeczna

Kto mnie lubi, a kto mnie jedynie toleruje – pierwsza część odniesienia do komentarzy

Witam!

Jak widzę trochę z was, jednak odważyło się wyrazić w powyższej materii no i bardzo dobrze. Przyznam, że spodziewałem się więcej negatywnych komentarzy, ale i te są mile widziane :P. Ponad dwa tygodnie temu, obiecałem wam, że odniosę się do nich i wreszcie nadszedł ten czas. Będę miał z tym jednak mały problem, ponieważ wasze opinie, są pisane na raty co nieco mnie martwi. Szkoda, że nie spisaliście sobie wszystkiego i nie napisaliście wszystkiego w jednym komentarzu nawet obszernym, ale cóż mówi się trudno i żyje się dalej. Postaram się więc odnieść do nich mniej więcej na bierząco, przepraszam zatem za mały haos powstały przy tej czynności. Ok, a zatem, do dzieła! :P. Idąc w kolejności na pierwszy ogień niech będzie Iskierka, która napisała tak: "Nie mnie oceniać, jakim jesteś, ponieważ Ciebie nie znam.
Widzę, że jesteś człowiekiem wrażliwym i tyle mogę tylko stwierdzić, ponieważ łatwo jest wydać osąd o kimś, kogo się nie zna zupełnie". I tu strzał w samo sedno nie oceniajcie, żebyście nie byli ocenieni zwłaszcza kiedy tej osoby nie znacie i nie mieliście okazji jej poznać osobiście. Każdy, kto wyrabia sobie opinię na bazie tego co o kimś mówią inni, jest i tu z przykrością stwierdzę, nie godny niemal polemiki, ponieważ nie posiada on własnego zdania a nawet powiem więcej, nie posiadając takowego na wstępie ocenia. Cóż jest wart taki ktoś? myślę, że odpowiedź jest na tyle oczywista, że nawet nie warto o tym pisać, ale idźmy dalej w wypowiedzi Iskierki ponieważ jako jedna z niewielu z was utrafiła jakby to powiedziała koleżanka Julitka w punkt pisząc, że: "Potrafisz walczyć o swoje i to w Tobie cenię". Tak, potrafię walczyć o swoje, ponieważ nauczyło mnie tego życiei każdy kto w taki czy inny sposób wypowiada opinie na mój temat, nie ma zielonego pojęcia kim tak faktycznie jestem i nikt nie ma prawa szerzyć ani na mój ani na temat kogoś innego niesprawdzonych opinii. Iskierka w dopisie napisała również takie słowa: "P.S.
Szanuję Ciebie, jako człowieka, a to, co robisz nie zmieni mojego szacunku do człowieka, jakim jesteś.
Jeśli uważasz, że to, co robisz jest słuszne i jesteś w zgodzie sam ze sobą, to rób tak dalej i bądź szczęśliwy idąc swoją drogą". I tu mamy kolejny celny strzał. Odpowiadając na komentarz Iskierki, napiszę tak: Droga Magdo: Tak, jestem w pełni zgodny ze swoim sumieniem i nie uważam, że jakobym czynił komuś zło swoim postępowaniem, ponieważ, skoro genitalia zawieszone na krzyżu uważane są za sztukę apstrakcyjną, przyczym zwracam waszą uwagę na słowo "sztuka", to to co ja robię to pikuś w porównaniu ze sztuką apstrakcyjną. Zapewne niektórzy z was, przypominająsobie o tym jak to niegdyś było głośno w mediach o tym "dziele". Twórczyni tegoż, jakoś nie poniosła z tego tytułu żadnych poważniejszych komsekwęcji. A i świat chrześcijański tylko coś tam po mruczał o braku moralności i sprawa dość szybko przyschła. A zatem, najpierw starajcie się takiego kogoś poznać, a potem oceniajcie. Tyle, jak chodzi o komentarz Iskierki za który bardzo jej dziękuję. Następny w kolejności jest kolega dashek. Drogi kolego: O ile sobie przypominam, prosiłem o konkrety a nie pomówienia oparte na cudzych opiniach i w zasadzie na tym powinienem zakończyć odniesienie do waścinego komentarza. Jednakże pozwolę sobie mimo wszystko na kilka słów od tak, żebyś nie poczuł się poszkodowany :P. w swoim komentarzu napisałeś tak: "No, ty po prostu mam wrażenie, lubisz by było o Tobie głośno i ludziom się to nie podoba". Blog mój powstał w 2018stym roku w sierpniu. Ty piszesz, że lubię, żeby było o mnie głośno? a powiedz mi kiedy napisałem mojego pierwszego posta na forum hę? Czy człowiek, który lubi żeby było o nim głośno czeka z tym ponad rok? czy może od razu zaczyna się ujawniać ze swoimi oczekiwaniami? do mojego pierwszego posta na forum nikt poza kilkoma użytkownikami nie wiedział nawet, że istnieje ktoś taki jak djkrissu. Gdyby nie wywołanie mnie do tablicy na forum, do dzisiaj pisałbym sobie wierszyki i nadal mało kto wiedziałby kto on zacz ten cały krissu. Wszystko zaczęło się o ile sobie przypominasz od pewnego wpisu nt. literek na ekranie, który to wpis popełniła koleżanka Zuzler,a ja tylko przyznałem jej rację, na co pod moim wpisem pojawiłsię następujący: Każdy tylko gada, a do pomocy nikogo". Śmiałem więc zabrać głos w tej materii gdyż poczułem się wywołany do tablicy i wtedy cała moderacja huzia na juzia, rzuciła się na mnie. Jak się to skończyło każdywie, więc nie ma sensu tego ponownie rozcząsać, nie mów mi więc, że lubię żeby było o mnie głośno. i nie powtarzaj jak papuga za każdym coś o czym wiesz tylko pobierznie, na zasadzie: "Wiem, że gdzieś dzwonią, ale nie wiem w którym kościele". Tyle jak chodzi o kolegę dasha. Teraz, wypadałoby się odnieść do komentarza koleżanki Zuzler, którą bardzo lubię i cenię jako kogoś inteligentnego i wrażliwego. Jednakże o ile pierwszy jej komentarz pominę ze względu nie zrozumienia tematu i wicewersa 😛 to, do komentarza drugiego, a i owszem odniosę się, acz krótko, gdyż koleżanka Zuzler pisze tak: "A co do reszty, ja dodałabym, że kolega nie może się powstrzymać od upierdliwego dążenia do tego, by krzysztofowa oliwa na wierzch zawsze wypłynęła, takim jakimś nie dawaniem spokoju w momencie, gdy ktoś mówi, że dla niego tak jest dobrze, jak robi, a Krzysztof uważa, że można inaczej i tak byłoby lepiej. I po co to? Żeby było ciekawiej się tak z kimś pożreć o bzdury jakieś"? Droga koleżanko: Nie raz i nie dwa w obcowaniu ze sobą, wielokroć powtarzałem tobie, że jeśli jest problem, należy o nim rozmawiać, miast zamiatać go pod dywan, ponieważ wylezie on spod tego dywanu kiedyś i okaże się, że jest on owiele większy niż był zanim do niego doszło. czy nie lepiej zdusić go w zarodku? zamiast czekać aż urośnie do większego konfliktu? Jak myślisz droga koleżanko, za co dostałem te 3 bany na eltenie? Dostałem je, ponieważ moderacja wolała zamieść problem pod dywan zamiast zwrócić się do mnie bezpośrednio i po gadać ze mną o problemie. dzisiaj zapewne wszyscy w moderacji myślą, że sprawa jest załatwiona, ale nie jest! Tylko nikomu nie chce się jej do końca załatwić i leży pod dywanem czekając aż znowu przy jakiejś okazji wypłynie. Kolega dawid który tak dobitnie domagał się od niektórych przeprosin, do dzisiaj nie przeprosił mnie za pomówienia na blogu nijakiej Elanor. O pomówieniu wobec mnie, że jakobym był anonimem w bezpośredniej rozmowie z koleżanką Julitką nawet nie wspomnę, gdzie myślałem, że kto jak kto, ale ona w życiu nie zada mi tak oszczerczego pytania, ale ok, co było to było. I co do tego, że ja uważam, że jakobym zawsze miał rację to co? na koniec i tak okazuje się, że ją mam :P. Być może nie zawsze owszem, alew większości przypadków. Dodam na marginesie, że jakoże jak napisałem na początku piszecie na raty, nie odnoszę się do waszych komentarzy po kolei, tylko w taki sposób żeby odpowiedzieć na wszystko najpierw jednej osobie a dopiero potem kolejnej. Dla tego mimo, że koleżanka Zuzler umieściła swój drugi komentarz po komentarzu Julitki, to najpierw odpowiem na komentarz Zuzler, żeby się nie rozdrabniać co jakiś czas wracając do osoby, której już odpowiedziałem. Koleżanka Zuzler napisała też, że: "Jak na razie to widzę więcej dobrego niż złego. Nie spodziewałabym się, patrząc na ton gówno burz w poprzednich wpisach. :)". Jak powyżej. Idźmy dalej w tym nurcie, gdyż koleżanka Zuzler dalej pisze tak: "Mnie w zasadzie w ogóle dziwi zjawisko tej manii boskości, choć na moje wyczucie to spore słowa. To jest dla jaj? Dla zwrócenia uwagi? Dla stworzenia filtra, przez który jedni przejdą, a drudzy się o niego zabiją i będzie z nimi spokój"? I na tym w zasadzie możnaby zakończyć cały ten wpis, ponieważ trafniej nie można było tego ująć. Powstaje zatem pytanie, na jakiej podstawie koleżanka Zuzler doszła do powyższych wniosków? Kto wie ręka do góry! Nie: ja wam tego nie powiem. Domyślcie się sami, ale dam wam małą podpowiedź: Kiedy najlepiej poznać można drugiego człowieka? wyjaśnienie macie nieco powyżej w tekście niniejszego wpisu. I jak słusznie zauważył w swoim komentarzu kolega kmicic, on się o ten filtr rozbił. pytanie więc jest takie: Co było tego powodem? bo napewno nie moja zła wola. Kolega Kmicic poniekąd sam sobie odpowiedział na to pytanie pisząc o hipokrytach. C.D.N

Kategorie
Ogólno-społeczna

Kto mnie lubi, a kto mnie jedynie toleruje.

Witajcie:

Jakiś czas temu, denis na swoim blogu zrobił test hmm: nazwijmy go testem lubności denisa. Teraz ja postanowiłem takowy zrobić u siebie. Nie to nie plagiat, ani temat zastępczy za biografię, ale coraz częściej docierają do mnie dziwne plotki, tudzieżby pogłoski, dowiedziała'em się z różnych źródeł, bądź z moich źródeł, że powiedzmy sobie, nie jesteś godzien tego, aby się z tobą zadawać. Przy próbie pogłębienia moich relacji z innymi, spotykam się z podobnymi wypowiedziami. Np. z taką wypowiedzią spotkałem się przed sylwestrem ze strony koleżanki Zuzanny well: Mulka. Koleżanka ta, napisała do mnie kilka prywatnych wiadomości z uwagami nt. mojego bloga, oraz równocześnie dając mi do zrozumienia, że chciałaby poznać mnie bardziej. Wynikało to z konwersacji jaką ze mną zaczęła prowadzić. Pozwolę sobie na kilka małych cytacików i robię to dla tego aby dokładnie uzmysłowić innym czytającym o co mi tak faktycznie chodzi, a nie po to, żeby koniecznie wywlekać prywatną korespondencję na światło dzienne. Postanowiłem niniejszy wpis poświęcić właśnie temu zagadnieniu, ponieważ im częściej słyszałem o źródłach, tym bardziej ciekaw byłem tematu jaki się wokół tego zagadnienia zawiązał. ok a teraz cytaty, a na koniec szczegółowiej napiszę o co mi chodzi. Napisałem do koleżanki taki tekst: "Ja wyrabiam sobie zdanie o kimś indywidualnie. Nie interesuje mnie zdanie innych zarówno o mnie, jak i o potencjalnym moim znajomym. Gdybym zwracał uwagę na to co mówi się o moich znajomych, z przynajmniej połową z nich, dzisiaj bym nie gadał, A uwierz, że w tym są i nasi wspólni znajomi". Wtedy jeszcze o wspólnych znajomych snułem jedynie domysły słysząc w trakcie różnych rozmów, że nazwisko tego czy owego gdzieś zostało nadmienione w tym i nazwisko koleżanki Zuzanny. Dzisiaj kiedy piszę ten wpis, kilku znajomków już skojarzyłem, ale to, że tak jest, nie wyczerpuje tematu. Zanim jednak bardziej opiszę problem, to, pozwolę sobie na inny cytat, który wysłała do mnie koleżanka Zuzanna: "Zaczynanie znajomości nie jest moją dobrą stroną, więc chyba się wycofam" . Wszystko byłoby ok gdyby nie rozwinięcie się sytuacji, która to sytuacja osiągnęła zgoła inny efekt niż można byłoby się spodziewać. O co chodzi? ktoś by zapytał. już wyjaśniam. Mianowicie tu wstawię jeszcze dwa cytaty i tak na początek moja wypowiedź która brzmiała tak: "Każdy wyraża siebie jak umie, lub jak uważa, że tak jest dobrze. Nie znamy się i owszem, ale jak już nadmieniłem, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to zmienić. Osobiście, nie mam nic przeciw temu. :)". Na to koleżanka Zuzanna napisała mi tak: "Ja też chyba nie, choć nie ukrywam, że słyszę o Tobie negatywne rzeczy. To nie znaczy, że już Cię oceniłam, po prostu mam na uwadze, co mówią nasi wspólni znajomi, bo nie mam powodu, żeby im nie wierzyć. Czy zauważyliście w tej wypowiedzi jedno zdanie klucz? A ściślej mówiąc, kluczem jest cała jej wypowiedź, ale jedno zdanie rzuca się w oczy. jakie? hmm: zgadnijcie sami :P. A żeby jeszcze podkręcić temat dwa cytaty: Ja: A masz powód żeby im wierzyć skoro mnie nie znasz? Zwłaszcza, że opinia o mnie jest znana ci tylkozjednej strony". Na to koleżanka Zuzanna: "Hm, to zależy, o co konkretnie chodzi, bo na przykład jeśli kilkaosób, które do tej pory były w miarę miarygodne coś mówi, istnieje prawdopodobieństwo, że mówią prawdę i chodzi mi szczególnie o fakty, a jeżeli jakaś osoba wygłasza opinię na Twój temat, wiadomo, że jest subiektywna". Po tej wymianie zdań, kontakt się między nami urwał. Kiedy zagadnąłem koleżankę Zuzannę tóż przed minionym sylwestrem Zacytowałem koleżance niemal całą naszą korespondencję z prośbą o wyjaśnienia, ponieważ doszły mnie słuchy, że jakoby koleżanka wygłaszała jakieś opinie na mój temat nie podając swojego źródła, a nawet mnie odmówiła wyjaśnień dementując w sposób zawoaluowany powyższe, stwierdzając, że już nie jest zainteresowana pogłębianiem ze mną znajomości. Owszem ma do tego prawo, ale pytanie powstaje następującej treści: "na jakiej podstawie koleżanka podjęła taką decyzję, skoro wcześniej była skłonna ze mną ową znajomość kontynłować? wszak to ona pierwsza się do mnie odezwała. Przytoczyłem tych kilka wypowiedzi nie bez powodu ponieważ, jestem osobą, która nie lubi spraw nie załatwionych i teraz myślę nadszedł czas, aby sobie to i owo wyjaśnić. Zwracam się oficjalnie do całej społeczności z pytaniem: Co i kto do mnie ma"? Prosiłbym jednak o konstruktywne wypowiedzi i to takie o których nie wiem. Wypowiedzi, w stylu: "Jesteś nudny, upierdliwy, i narażasz się moderacji" mnie nie interesują, bo o tym wiem i nie podlega to żadnej polemice. Wpis ten powstał ponieważ chciałbym, żeby każdy kto coś do mnie ma, właśnie teraz to wyraził zamiast siać plotki na mój temat, zwłaszcza kiedy są to osoby które nawet nie miały okazji poznać mnie face to face. Na jakiej podstawie, szerzy się inwektywy mnie dotyczące, jeśli mnie nie znacie? Kto dał wam do tego prawo? Dla czego jeśli coś do mnie masz, nie powiesz mi tego prosto w oczy, tylko siejesz zamęt wśród znajomych i nieznajomych? Jakim prawem, utrwalasz we wszystkich mój fałszywy obraz? Co to znaczy, że: wiem to, czy tamto od naszych znajomych? jak za sugerowała to koleżanka Zuzanna, której nawet na oczy nie widziałem? Jakich to ja mogę z nią nieć wspólnych znajomych? Dla czego ci wspólni znajomi nie przyszli do mnie i nie wyłożyli mi swoich racji? Czy każdy z was jest podszytyTchórzem, że tylko sieje ploty, miast powiedzieć mi wprost o co mu chodzi? A potem słyszę: "Niee nie jestem zainteresowany'a znajomością z tobą ponieważ opinia jaką słyszała'em na twój temat jest…". To teraz macie okazję, wyłożyć swoje żale jakie macie do mnie. Tylko proszę nie pisać mi o moim zachowaniu na eltenie i o moderacji, bo elten nie jest miarodajnym "źródłem" na bazie to którego, można sobie wyrabiać zdanie o kimkolwiek. Czekam na konstruktywne opinie na mój temat i nie krępujcie się możecie sobie na mnie po używać. Mile widziane są opinie zarówno te pozytywne jaki skrajnie negatywne. Na koniec odniosę się do nich osobiście i zadam wam pytania z mojej strony. Czy wy katolicy z bożej łaski znacie taki przypis z waszej biblii: "Kto z was jest bez grzechu, niechaj pierwszy rzuci kamieniem"? i drugi: "widzisz dżazgę w oku brata swego, a belki we własnym nie widzisz". Zastanówcie się nad sobą i nad opiniami jakie wygłaszacie i do kogo je wygłaszacie. A jeśli już coś o kimś wiecie, to skoro podajecie to do wiadomości publicznej lub osoby której to tyczy, miejcie odwagę podać tej osobie swoje źródła. Niech to źródło ma również odwagę w oczy powiedzieć swoje spostrzeżenia. Macie na swoje opinie o mnie dwa tygodnie. Napisałem, że odniosę się do nich na koniec, czyli za te dwa tygodnie. A skoro masz odwagę za moimi plecami wygłaszać niesprawdzone ploty, zrób to tu i teraz. I liczą się fakty! Wszak koleżanka Zuzanna napisała, że jej opinia na mój temat oparta jest na faktach, a zatem proszę o fakty.

Kategorie
Biografia - nie biografia

Biografia, nie biografia – Martyna suplement 3 zmierzający ku bolesnemu końcowi, który pokazuje, jaką małą wartość mają ludzkie uczucia.

I Znowu dawno nie pisałem nic co mogłoby doprowadzić do zakończenia pewnej histori, której koniec czas jakiś obiecałem, ale mam problem, od czego zacząć ciąg dalszy ponieważ wątków jest co niemiara. Kto uważnie czytał poprzednie wpisy? ręka w górę! bo teraz zadam wam kilka pytań: A zatem: Czy pamiętacie jak się sprawa z Martyną zaczęła? Czy pamiętacie ile było problemów z przeprowadzką do Wrocławia? Czy pamiętacie wizytę Martyny w niemieckiej klinice? I wreszcie, czy pamiętacie rozmowę z messengera, którą przekleił mi jej kuzyn? Jaki teraz wam się klaruje obraz Martyny i od czego byście zaczęli kontynłację tej opowieści? Przez ten cały czas kiedy nie pisałem o Martynie, zastanawiałem się, jak dalej mógłbym dopisać ciąg dalszy. Przyznam się wam, że po tak długim czasie nadal nie wiem i nie wiem też, czy historia ta, nie będzie dość haotyczna, no ale cóż, postaram się wam ją dokończyć wmiarę możliwości, jednakże obecny wpis raczej chyba nie będzie ostatnim w tym temacie. Zbliżały się święta Bożego narodzenia i jak zapewne pamiętacie, Martyna wyjechała na mazury, pomóc babci, która podobno miała jakiś wypadek i wymagała właśnie pomocy,a że nie miał kto się nią zająć, padło na Martynę. "Babcia to jedyna osoba z którą się dogaduję w całej rodzinie" Powiedziała martyna. Zanim jednak babcia, wcześniej zalana łazienka braci w Niemczech. A zatem, obiecując, że na sylwestra wróci i że spędzimy nowy rok razem, wyjechała busem w nieznane. Minęło kilka dni i w miarę możliwości kontaktowaliśmy się ze sobą na messengerze i telefonicznie. Wreszcie Martyna, poinformowała mnie, że wracają wraz z braćmi do polski i jadą do Matki i że od teraz nasz kontakt może być nie tak częsty jak do tej pory, ponieważ, w miejscu gdzie mieszka jej matka podobno jest niezbyt dobry zasięg komórkowy, a Martyna do kontaktu używała tylko telefonu. Ok, jakoś damy radę, powiedziałem, a za dwa dni, martyna zadzwoniła, że jest już u matki. Rzeczywiście, zasięg tam nie był godny pochwały, ale mimo to, staraliśmy się, aby nasze kontakty były jak najczęstrze. I tak, mijały dni, a kontakt z Martyną zamierał powoli, jak zbliżały się święta. Wreszcie nadszedł dzień ważny dla wszystkich chrześcijam, wigilia. Wtedy to ostatni raz miałem telefoniczny kontakt z Martyną. Jedyny prawdziwy kontakt. Cześć Skarbie. "Cześć kochanie". "nie mogę długo gadać bo wiesz, wigilia i jeszcze jest sporo do zrobienia" Ok rozumiem, chciałem ci tylko złożyć życzenia. Złożyliśmy sobie więc życzenia i Martyna zapewniła mnie, że na 1000 procent wraca do wrocławia 27 grudnia i rzeczywiście, w czwartek o godzinie 05:53 dostałem zdawkowego smsa o treści: "Hej! właśnie idę na pociąg do Wrocławia". Chyba nie muszę mówić, jaka była moja radość, że po tak długim czasie, znowu ją zobaczę i że ten nowy rok, spędzimy razem tak jak obiecała. W oczekiwaniu na jej telefon w stylu: "hej, jestem już w pociągu do Wrocławia, przyjedź po mnie na dworzec o x godzinie" jak zawsze kiedy wracała zająłem się mniej twórczymi sprawami takimi jak rozmowy na teamtalku. Kiedy nadeszła godzina 22:00 zacząłem się nieco niepokoić, no ale różnie w życiu bywa więc może uciekł jej pociąg a następny był bóg wie kiedy, stwierdziłem, że nieco wyprzedzę fakty i sam pojadę na dworzec bo może ona postanowiła sama przyjechać i może zapomniała adresu albo co? i o mniej więcej około pół nocy byłem na dworcu kolejowym. Przemierzałem perony szukając jej wśród podróżnych i kiedy zapowiedziano ostatni pociąg z Białego stoku i że tenże właśnie odjeżdża, a Martyny ani śladu, zacząłem się martwić na dobre. Wkrótce po tym jak Martyna nie pojawiła się we Wrocławiu, zaczęły się dziać rzeczy o których nigdy nie przypuszczałbym nawet w najgorszych snach, że mnie spotkają kiedykolwiek. Kiedy odjechał ostatni pociąg mający cokolwiek wspólnego z Białym stokiem, nie pozostało mi nic innego, jak powrót do domu i zastanowienie się co dalej robić. Wszyscy wokół ostrzegali mnie, że ta dziewczyna mi coś wywinie, a nawet jej kuzyn mnie przestrzegał, mówiąc, że Martyna jest nieco dziwna i że nawet on jej nie rozumie i jak się okazało, mieli rację, ale wiecie jak to jest, "Serce nie sługa" postanowiłem więc zaangażować w jej poszukiwania swoich znajomych detektywów. Tu jednak pojawił się mały problem ponieważ dowiedziałem się od nich, że nie będzie to takie proste, ale pomogą mi jak potrafią. Doradzili mi też, że jeśli chcę ją odnaleźć drogą oficjalną, najlepiej jak zgłoszę jej zaginięcie na policję i jak radzili tak zrobiłem, zgłaszając oficjalnie na policji zaginięcie Martyny. Przyjął mnie bardzo miły policjant, któremu dostarczyłem potrzebne materiały, aby można było rozpocząć procedurę poszukiwań. Myślałem, że jak to w takich sprawach bywa, poszukiwania Martyny rozpoczną po kilku dniach bo Martyna jest pełnoletnia i ma prawo robić co chce, ale pokazałem policjantowi smsa o tym, że Martyna idzie na pociąg i od tej pory cisza. Za kilka dni telefon a po drugiej stronie słyszę głos: "Dzień dobry" witam odpowiedziałem. "Policja". Tak? "Widzi pan, odnaleźliśmy panią Martynę. Poświęciłem tej sprawie cały wczorajszy wieczór. Specjalnie zostałem po godzinach, żeby jak najszybciej przekazać panu jakieś wieści. Przekazałem zdjęcia pani Martyny do interpolu i do europejskiej bazy ludzi zaginionych i znalazłem panią martynę". Myślałem, że komórka wyleci mi z rąk. "Jednakże nie mam dla pana dobrych wiadomości". Jak to? zapytałem. "No bo widzi pan, skontaktowaliśmy się z panią Martyną i ona powiedziała nam, a ściślej mówiąc kolegom z miejsca jej pobytu, że ona nie chce, żeby pan się dowiedział gdzie ona jest. Proszę przyjść na posterunek jak najszybciej, celem złożenia podpisu pod dokumentem kończącym dochodzenie. Ale jak to nie chce? o co tu chodzi? Przecież są u mnie wszystkie jej rzeczy, dokumenty medyczne i sprawy sądowe w których były zawarte ich problemy rodzinne. "Przykro mi, proszę przyjść na posterunek". Następnego dnia wybrałem się na policję. Przyjął mnie ten sam policjant, który prowadził sprawę zaginięcia Martyny i powtórzył mi to samo, co przez telefon, dodatkowo wręczając mi dwie deklaracje z których na jednej było potwierdzenie, że Martyna nie chce mi ujawnić swojego miejsca pobytu przez nią podpisana, a na drugiej, oświadczenie, że wszystko to co u mnie jest, a co do niej należy jest mało wartościowe w związku z tym, mogę sobie z tym zrobić co mi się podoba i także podpisane własnoręcznie przez nią. W pustych miejscach dodatkowo musiałem się podpisać ja. Dostałem też protokół o zakończeniu poszukiwań. Wyszedłem z posterunku w stanie w którym nikomu nie życzę, żeby się kiedykolwiek znalazł. Napisałem, że znam treść całej pozostawionej przez Martynę u mnie dokumentacji? tak. Wiem, co w nich było bo po jej "zaginięciu" myśląc, że może tam się czegoś doszukam, zacząłem całą tą dokumentację przeglądać, a dzięki temu też zaczęło mi się sporo niewiadomych wyjaśniać i im dłużej przeglądałem te udokumentowane zapisy, tymbardziej nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Jednakże, nie są to sprawy na tyle istotne aby o nich tutaj pisać. Mimo to, kilka spraw ujawnię niebawem, ponieważ pokazały mi nieco inny obraz Martyny niż sobie próbowałem wyklarować. Podejrzewam, że nawet sama Martyna, pisząc, w deklaracji, że wszystko to co jest umnie nie ma dla niej żadnej wartości, nie zdawała sobie sprawy z tego, że właśnie ta zawartość udokumentowana, będzie miała dla sprawy ogromną wartość. To właśnie dokumentacja medyczna Zwróciła moją największą uwagę, choć nietylko.
C.D.N

Kategorie
Ogólno-społeczna

Mam dość :P

Witajcie:

Ostatnio na eltenie, daje się zauważać ciekawe zjawisko. Jest sobie wątek o nazwie: "Mam dość, który powstał nie wiedzieć po co tak naprawdę. Może po to, żeby litować się nad twórcą tegoż i głaskać go po głowie, mówiąc: "nie martw się to znowu ten krissu, ale dasz mu radę, bo przecież jak będzie fikał to znowu dasz mu bana, tym razem na rok :P, no nie płacz już :P" no, ale nie o to chodzi, choć trochę o to. Od jakiegoś czasu, można zaobserwować ciekawą dyskusję w tym wątku, pomiędzy koleżanką mimask, kolegą łysym, kolegą nunem, a także kolegą cinkciażem, koleżankami Agatą i Zuzler. I o ile obie panie próbują jakoś tam z marnym skutkiem studzić zapędy pozostałych, to dyskusja trwa w najlepsze i trwa. Powstaje pytanie: Dlaczego moderacja jednym na takowe dyskusje pozwala, a innnym nie? Przypadek toli tylko, czy nie, że w owej dyskusji bierze udział jeden z kółeczka wzajemnejm adoracji? :P. Pytanie otwarte oczywiście. Tym bardziej, że moderacja przymyka oczy na osobiste wypady kolegi łysego w stosunku do koleżanki mimask w rodzaju: "Zajmij się lepiej swoją partnerką" Pytanie następne tym razem do kolegi "Co komu do domu, jak dom nie jego"? Ponoć regulamin eltena zabrania takowych wycieczek osobistych, a jednak w tym przypadku regulamin jakoś nie działa. Pytanie otwarte: Dlaczego? I czy kolega łysy dostanie bana, czy ujdzie mu to na sucho, kończąc się tylko usunięciem dyskusji? i znowu pytanie otwarte: Przypadek to czy nie? Hmm: zastanawiające. Ja zatakie teksty i wypady w stosunku do kogokolwiek dostałbym kolejnego bana. Czyżby potwierdzała się jednak moja teza, że tu na eltenie są równi i równiejsi? Hmm: no cóż, jeśli tak, to ja nie mam pytań :P. Założę się o wszystko, że w najgorszym wypadku, wątek zniknie, lub rzeczony kawałek dyskusji zostanie usunięty, ale kolega łysy bana nie dostanie, a dla czego tak? pytanie otwarte :P.

Kategorie
Salonik poezji

Wierszyk znaleziony przez moją mamę na facebooku, a wklejam go tutaj, bo mi się spodobał i oddaje dokładnie obraz naszego rządu :P :D :P

Na Żoliborzu w małym domeczku,
Pomiędzy ludźmi tak po sąsiedzku,
Sam, bez teściowej, dzieci i żony,
Mieszkał staruszek pewien zmarszczony.
Ponieważ kotów hodował parkę,
Pokrytą sierścią miał marynarkę.
Do tego jeszcze w skarpetkach dziury,
Co dopełniały obraz ponury.
Cicho się jakoś po świecie błąkał,
Nie prawa jazdy, nie w banku konta.
Z rodziny został sam z bratanicą,
Co wielokrotną była dziewicą.
Staruszek ten miał na władzę parcie,
I do tej władzy dążył uparcie.
Aż wreszcie na przekór całem,u światu
Zbudował sobie partię frustratów,
Która na skutek losu przekory,
Wygrała w końcu w Polsce wybory.
I niewątpliwie za tą przyczyną,
Niezwykle nam się dziadek rozwinął.
Realizując swój pomysł śmiały,
Podporządkował sobie kraj cały.
Rozdawał stołki i kasę dzielił,
Tłumacząc reszcie obywateli,
Że choć jest ciężko i gorzej będzie,
To on wciąż dobro ich ma na względzie.
Nie czerpiąc przy tym korzyści żadnych,
Sam biedny, skromny i nieporadny.
A pewnym szarym styczniowym świtem,
W świat poszły wieści niesamowite,
Że to nie tylko dom i dwa koty,
Lecz jeszcze kilka milionów złotych.
Tak pomalutku do grosza grosik,
Biedny staruszek Polsce zakosił.
A więc bogatsi tym doświadczeniem,
Na przyszłość bądźmy czujni szalenie.
I nauczeni dzisiejszą chwilą,
Wciąż pamiętajmy – pozory mylą.

EltenLink