Dziewczyna rozmawia z chłopakiem.
😀
Dziewczyna: Kocham Cię
Chłopak: Ja bardziej
Dziewczyna: Jutro mam operację serca
Chłopak: Wiem
Po operacji dziewczyna budzi się a przy jej łóżku siedzi tylko tata
Dziewczyna: Gdzie on jest?!
Tata: Nie wiesz kto był dawcą serca?
Dziewczyna rozpłakała się
Tata: Żartuję, poszedł do kibla.
Nasze życie
Witajcie:
Tak sobie kiedyś dawno temu siedziałem, rozmyślając nad różnymi aspektami życia, a że w owym czasie miałem sporo czasu na rozmyślania, Wpadł mi do głowy taki o to wierszyk.
Nasze życie.
Tak sobie siedzę i myślę, dokąd dziś moją miłość wyślę.
Może gdzieś daleko, a może gdzieś blisko, w której części świata, zapłonie miłosne ognisko.
Czuję, że jesteś gdzieś niedaleko w jakiejś wiosce, lub jakimś mieście i że nasze drogi, spotkają się wreszcie.
A gdy się tak stanie, mały promyk dostaniesz, tego ognia co w każdym sercu płonie i będziesz go niosła przez życie, otwarcie, nie skrycie, bo to już nasz ogień i nasze życie.
Wiersze, które już tutaj są, to wiersze z mojej byłej strony, ale o tym już pisałem. Tym razem, przekopałem moje, że to tak nazwę rękopisy i wpadł mi w ręce wiersz, który tak jak Cisza, wpadł mi do głowy w trakcie powrotu do domu bardzo późnym wieczorem. Kiedy przeczytałem sobie ten wierszyk, przypomniałem sobie okoliczności jego powstania. Pierwszy wers pojawił się w mojej głowie niemal od razu kiedy po bardzo długim oczekiwaniu na przystanku, wreszcie przyjechał mój autobus. Zaledwie usiadłem, Poczułem to coś i prawdę mówiąc, zdziwiłem sięnieco, że mimo braku doświadczenia poetyckiego, coś jednak pcha mnie do tego, żeby napisać cokolwiek, a przynajmniej, zapisać myśl, która tak nagle zrodziła się w mojej głowie. Wierszyk ten, to pierwszy jaki napisałem kiedykolwiek ipóźniej za nim jakoś tak poszło dalej. najpierw pisałem do zeszytu, a potem przyszedł internet więc powstała strona o której mowa w innym wpisie. W tym zeszycie, jest trochę mojej twórczości z tamtych czasów, ale kiedy je teraz czytam to dochodzę do wniosku, że są tak żenujące twórczo, że nie warto ich publikować 😀 Dla tego też, postanowiłem umieścić tutaj tylko te, które być może mnie nie skompromitują :P. Poniżej jeden z nich właśnie ten najpierwszy.
Twój uśmiech
Twój uśmiech jak promień słońca w mym domu.
Dla tego, że jest mój, nie oddam go nikomu.
Twój uśmiech jak kwiaty na łące kwitnące wiosną gdy dni tak gorące,
Twój uśmiech jak promyk nadziei co w mym sercu głęboko istnieje,
dla tego wiem, że twa miłość do mnie, nigdy się nie zachwieje.
Uśmiech twój jest jak księżyc na niebie,
Dla tego za ten uśmiech ja kocham ciebie.
Witajcie:
Obiecałem, że niebawem, odniosę się do blogu, pisanego przez pewną eltenowiczkę Izę/wel hazel. Niniejszym tak myślę, przyszedł na to czas. W moim drugim wpisie, pt. Mam was na oku, postanowiłem sobie po przeglądać co poniektóre blogi. Obiecałem też, że do niektórych się nawet jakoś tam odniosę. A zatem, Iza to dość ciekawa osoba, a nawet mógłbym powiedzieć, że ciekawa osobowość i tak myślę, ale to tylko moje zdanie, żeby mi się ktoś nie próbował czepiać! Osoba która poprzez opowiadania zwłaszcza te fantastyczne próbuje wyrażać samą siebie. Niby możnaby rzec, sprawa oczywista i żadnej Ameryki nie odkryłem, bo przecież ci, którzy Izę znają, pewne rozkminy na jej temat wiedzą. Przyznam szczerze, że wszystkie jej opowiadania przeczytałem niemal jednym tchem w jeden dzień. Po przeczytaniu, nieco zdziwiłem się, że dziewczyna w tym wieku i z takim talentem do pisania, pisze tego typu rzeczy na jakimś tam blogu, zamiast wziąć swoje rękodzieła i spróbować je wydać w jakimś wydawnictwie. Już widzę w wyobraźni bunt Hazel mówiącej: "Wydawnictwo? Pogięło cię koleś"? "Kto by to czytał"? A przecież nie takie "szmiry" są wydawane i na rynku pisanym, mają się całkiem dobrze. W dalszej części tego wpisu, pozwolę sobie na małą rozpierduchę i przytoczę kilka zdań z blogu Hazel, która chyba nie do końca zdaje sobie sprawę kim tak na prawdę jest. A przecież ludzie najskromniejsi, zauważani są na końcu, co jest dużą stratą dla nich samych w przyszłości. Nie mówię tutaj, że należy popadać w nadmierny narcyzm i wszem i wobec ogłaszać jacy to my nie jesteśmy cudowni i fajni w końcu tylko ja jestem Boski, ale też nie należy się kryć z czymś co jest faktycznie dobre. Hazel w swoim pierwszym wpisie, zaprezentowała się tak: "Jestem Hazel. No dobra, nie, ale tak przyjmijmy. O ile na innych społecznościówkach jestem dość
rozpoznawalna, o tyle tu chciałabym pozostać anonimowa, przynajmniej jeśli chodzi o dane czysto personalne.
Mam nadzieję, że okaże się to pomocne w tworzeniu tego bloga, ponieważ zamierzam wrzucać Wam moją twórczość literacką, a w głębi serca zawsze mam jakieś obawy przed krytyką. Logiki w tym brak, biorąc pod uwagę, że sama jestem wobec siebie bardzo samokrytyczna, zwłaszcza w pisaniu, ale wybaczcie, nie potrafię inaczej". I tu już droga Izo twoja anonimowość dawno została odkryta. Dlaczego? hmm: Wystarczy popatrzeć na komentarze na twoim blogu: "Izunia, co się stało? Priv". Skoro znamy imię, do poznania innych cech też nie będzie trudno dotrzeć :). Kiedy zobaczyłem nick Hazel i przeczytałem pierwszy wpis, myślałem, że długo przyjdzie mi czekać zanim poznam szczegóły na temat blogerki, jednakże i może na szczęście, moje obawy okazały się płonne :). Zapytacie dlaczego uważam, że Iza/Hazel, bardzo identyfikuje się ze swoimi bohaterami? W końcu w jednym ze swoich opowiadań występuje także Hazel i jakby nie patrzeć, zajmuje jedną z główniejszych ról. Gdyby Hazel pisząca bloga, tak bardzo nie identyfikowała się z tym o czym pisze, to główna bohaterka mogłaby mieć na imię np. Michelle, albo Nicola, czy coś w tym stylu, jednakże nie. Nazywa się Hazel. Przyznam szczerze, że nie przeczytałem ani jednej książki na podstawie której to książki Iza pisze swoje opowiadania, to jednak uważam, że nie bez powodu Hazel blogerka i Hazel z opowiadania w obu przypadkach są takie oczywiste. Pisząc tego typu opowiadania to nie tylko kunszt pisarski i duża wyobraźnia, ale myślę, że prawdziwa Hazel, gdzieś w swojej podświadomości, chciałaby przeżyć te przygody o których pisze. Utoszsamiając się z bohaterami, wczuwamy się w ich świat, a to z kolei, powoduje w nas słynną wenę twórczą. Wszystko to o czym napisałem powyżej do tej pory, tyczy się również jej podejścia do Islamu i trzech odcinków na ten temat. Szkoda, że powstały tylko trzy części, bo samo opowiadanie już na samym wstępie zapowiada się ciekawie i jest pisane z dużą dozą przemyślanych zagadnień. Na temat blogerki Hazel, możnaby pisać i pisać, ale powiem jedno: Iza pisz dalej, żebyś tego talentu nie utraciła. Wszak, organ nie używany zanika :D. A jeśli zechcesz, być może mógłbym jakoś pomóc Ci w wydaniu twojej twórczości, pod prawdziwym nazwiskiem. Młodzi twórcy są teraz na topie :). W swoim pierwszym wpisie, zastanawiałaś się też nad innymi swoimi zainteresowaniami i o ile śpiewasz dobrze, to jednak piszesz o niebo lepiej 😛 i nie mówię tego złośliwie :). Recenzje? Pomysł idealny! Doskonale się do tego nadajesz. Masz doskonały warsztat pisarski i myślę, że jako anglistka, świetnie sprawdziłabyś się w pisaniu angielskich recenzji. W społeczeństwie, potrzeba takich jak ty i właśnie teraz jest na to popyt. Jeśli zaś chodzi o tłumacza, którym chciałabyś być, hmm: W tej kwestji się nie wypowiem, bo nie znam cię na tyle dobrze, a nie zabieram głosu w sprawach o których nie mam pojęcia. Iza! nie masz się czego wstydzić. Więcej odwagi i pisz, dziewczyno pisz.
Kiedy piszę te słowa jest godzina 3:26. Jednakże postanowiłem odnieść się do pewnych zachowań ludzkiego gatunku. Przykładem niech będzie tutaj zachowanie pewnych eltenowiczów. Odpaliłem właśnie eltena i cóż zobaczyłem? Dwa komentarze na moim blogu. Jak żesz fajnie jest wiedzieć, że ktoś tu zagląda, że ktoś czytai od czasu do czasu odnosi się do tego o czym się pisze i co się publikuje. Jednakże nie jestem w stanie zrozumieć ludzkiej zawiści i umyślnego trolowania czyjejś pracy. Chciałbym, żeby wszystko było jasne. A zatem dzisiaj na moim blogu umieścił jak już nie raz to robił swój komentarz nijaki nuno o treści: "On to robi żeby was wszystkich wkurwić. Głupotę trzeba ignorować. Bo z tym jest jak z trollami. Wy ich nakręcacie tym, że jestescie, czytacie i… się wkurwiacie. Nie czytajcie, nie śledzcie, nie komentuje. A nasz samozwańczy bóg zniknie w odmentach świadomości naszej, i naszych przyjaciół. Amen,
Nunoniczne bbóstwo od kurwa siedmiu boleści". Pozwolicie, że odniosę się do powyszego? Otóż, jak napisałem, chciałbym, żeby było wszystko jasne i tak: Po pierwsze, niniejszego bloga, założyłem tylko i wyłącznie dla siebie i dla siebie go piszę. Po drugie: Jeśli ktoś na niego zagląda i komentuje to co tam umieszczam, robi to po to, bo blog służy właśnie do tego, żeby komentować wpisy w nim, ale uwaga! komentowanie, nie jest przymusowe i jego czytanie też przymusowym nie jest. Jeśli nie podoba się komuś mój blog, to niech nie zagląda. Uwierzcie lub nie, naprawdę nie będę płakał. To jednak co umieścił w moich komentarzach nuno. Degraduje go w moich oczach i śmiem stwierdzić nawet, że nieco go ośmiesza w oczach eltenowiczów. Czy ty drogi nuno, uważasz, że tego typu komentarzami zniechęcisz kogokolwiek do mojego bloga? Zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko, któremu zabrali zabawkę. Biedny Areczek, czy jak ci tam jest, który postanowił bogu na bruździć 😛 Bardzo się przejąłem oj bardzo :P. Zastanawia mnie tylko, dla czego ludzie na siłę szukają sobie wrogów zamiast żyć i dać żyć innym. Co w tym takiego, że śmiem oznaczać się jako Boski? Czyż Bóg w którego przyznaję się otwarcie niewierzę, Nie powiedział, że stworzył nas na swój obraz i podobieństwo? ergo jesteśmy Boscy? Czyż wreszcie ten sam Bóg nie powiedział, że: "jest w każdym z nas"? ergo jesteśmy Boscy? Czy wreszcie sam Jezus nie był człowiekiem, a zatem bogiem w ludzkiej skórze? ergo jesteśmy boscy? O co ci człowieku chodzi? Czy pisząc tego typu komentarze nudziło ci się? Wytłumacz mi to bo nie rozumiem. Mój blog nosi tytuł, "Królestwo Boże według krissa". Coś masz do tego? mój blog i mój tytuł,a w nim, to co chcę przekazać wszystkim. Od każdego z osobna zaś zależy, czy będzie to czytał czynie. Hmm: A może i ty poczułeś się przy mnie natchniony moją Boską chwałą, że śmiesz dyktować użytkownikom eltena, co mają czytać aczego nie? :P. Nawet nie próbuj, bo egipskie plagi to pikuś w porównaniu z tym co na ciebie ześlę 😛 :d 😛 A tak na poważnie, Człowieku! Rada ode mnie zupełnie za free: Wydoroślej i przestań zgrywać gówniarza. Uwierz, że lepiej na tym w życiu wyjdziesz, dobrze radzę mnie posłuchać bom starszy :P. Dziękuję za uwagę :P.
PS:
A tak na marginesie, to jak na razie to tylko ty jeden oburzaszsię na to co jest na tym blogu. Innych irytacji nie zauważyłem więc Czy nie daje ci to nic do myślenia? Ech dzieci, dzieci. Co wy byście beze mnie ojca zrobili? 😛
Ps2:
Mówiłem, że mam was na oku 😛
Ps3:
Nuno, mudl się do mnie i proś o wybaczenie to może się zlituję i okażę ci miłosierdzie grzeszniku!
Wszystko pamiętam tatusiu.
Witajcie!
W tym wpisie mam dla was coś niesamowitego, ale zanim o tym, najpierw małe wprowadzenie. Jakiś czas temu, byłem w smoczej stolicy u znajomego. Poznałem tam Dziewczynę, która miała w sobie to coś, co mnie w niej urzekło i po rozmowie z nią później, dowiedziałem się od niej, że i ona we mnie znalazła to coś. Ona właśnie zapragnęła przeczytać pewną książkę, którą mam teraz przed sobą. Książka nosi tytuł: :Wszystko pamiętam tatusiu". O czym jest ta książka? hmm: Poniżej zamieszczam krótkie streszczenie, które wręcz krzyczy, żeby tą książkę przeczytać i wiem, że jeśli zabiorę się za jej czytanie, swoim sposobem, pochłonę ją jednym tchem. Autorką książki jest Katie Matthews Amber, opisująca swoje dzieciństwo i przeżycia tamtych dni. A oto streszczenie:
Wszystko pamiętam tatusiu – streszczenie.
Rozdzierająca serce historia córki prześladowanej wspomnieniami zbyt koszmarnymi, by pamiętać, zbyt bolesnymi, by zapomnieć Pierwszy raz ojciec zbił mnie pasem, kiedy miałam dwa lata. Szybko nauczyłam się, że jego słowo jest rozkazem. Jeśli nie zrobiłam tego, czego żądał, w ciągu sekundy wpadał w lodowatą, przerażającą furię… Paniczny strach – to najwcześniejsze wspomnienie Katie. Czuła go za każdym razem, gdy ojciec brutalnie chwytał ją za ramię. Gdy słyszała krzyk matki, którą katował, zadając wymyślne tortury. Jak wtedy, kiedy zamknął dwuletnią Katie na cały weekend w pokoju bez jedzenia i picia. Albo tej nocy, gdy sprowadził do domu kobietę, i wyrzucił Katie i jej matkę na śnieg w samych tylko nocnych koszulach… Żeby mieć możliwość wejść w dorosłe życie, Katie musiała odciąć się od dzieciństwa. Zapomnieć je. Wyprzeć z pamięci. Urodziła synka. Chciała żyć normalnie. Lecz wtedy ojciec powrócił. Co noc nawiedzał ją w sennych koszmarach. Co noc budziła się zlana potem, myśląc, że znów jest dzieckiem. W niektórych snach ukrywała się w szafie, wstrzymywała oddech i nasłuchiwała powolnych, ciężkich kroków zbliżających się w jej stronę. I słyszała skrzypienie otwierających się drzwi… Ale to nie sny miały okazać się najgorsze. Terapia, jakiej poddała się dwudziestoczteroletnia Katie, otworzyła szeroko drzwi do jej pamięci. Wizje wzbogacały się o coraz bardziej drastyczne szczegóły, wspomnienia stawały się coraz bardziej potworne.W każdym z nich pojawiała się zła, wykrzywiona twarz ojca. Jego szept: „Jeśli coś piśniesz, zabiję cię.” Jego obleśny rechot i słowa rzucane do kumpla: „Możesz ją mieć za dychę…” Myślę, że sama treść powyższego streszczenia już napawa ciekawością co będzie dalej. Gorąco namawiam was do zapoznania się z tą książką bo myślę, że warto. Miłego czytania i wrażeń.
Zgodnie z obietnicą
Tak jak obiecałem, udostępniam wam kilka nagrań Tamary Kalinowskiej. Wybrałem moim zdaniem najlepsze. Miłego słuchania.
Witajcie.
Dzisiaj chciałbym się wam "po chwalić". Jakiś czas temu, a konkretniej, kilka lat temu Byłem chyba najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Spowodowane byłoto, "posiadaniem" kobiety, dla której zrobiłbym chyba wszystko. Cóż, tak jak w tej piosence o laleczce z saskiej porcelany, która znajduje się wmoich wpisach audio, zawiał wiatr i zatrzasnął okno losu i jak ten książe moje życie też się rozpadło na drobne. Był jednak w tamtym czasie też i pozytywny incydent. Otóż, Moja wtedy dziewczyna, która uwielbiała i pewnie do dziś uwielbia poezję śpiewaną Znalazła w czeluściach internetu artystkę piwnicy pod baranami, Tamarę Kalinowską. Któregoś dnia pojechaliśmy na jej występ do piwnicy i tak mi się spodobała, że postanowiłem zrobić coś możnaby rzec niemożliwego. Dowiedziałem się swoimi kanałami, że Tamara nie ma żadnego menedżera i postanowiłem, że wkręce nas w to. Cudem w prawdzie, ale jednak, zdobyłem jej domowy numer telefonu i zadzwoniłem do niej z propozycją: Dzień dobry pani Tamaro, "Dzień dobry". Dowiedziałem się, że pani nie ma menedżera. "Tak owszem, nie mam". A chciałaby pani mieć? "Myślę, że czasami przydałby się ktoś taki". No więc miałbym dla pani propozycję. "Czyżby pan chciał się podjąć tej roli"? Jestem telemarketerem więc obdzwonienie kilku domów kultury i załatwienia pani koncertu, myślę, że nie byłoby z tym większego problemu. "Wobec tego spróbujmy na narazie dwa miesiące". Ok zgadzam się, Ale widzi pani, jestem osobą niedowidzącą więc przy podpisywaniu umowy, przydałby mi się ktoś na miejscu, czy zgodziłaby się pani, żebym do "interesu" dopuścił moją drugą połówkę? "Jeśli poradzicie sobie z tym zadaniem, to nie mam nic przeciwko temu". "Ostrzegam was jednak lojalnie, że praca menedżera jest trudna, a zwłaszcza ze mną". Hmm: Jak mam to rozumieć Pani Tamaro? "Widzisz, artysta to ktoś kto ma swoje humory, któremu nie zawsze wszystko się podoba itp". Ok, rozumiem i mimo to, podejmuję się tego. to dla mnie większe wyzwanie. "Jesteś szalony Krzysztofie". "A Twoja dziewczyna już wie o twoim pomyśle"? Jeszcze nie, ale dowie się w najbliższy weekend. I w najbliższy weekend po tej rozmowie, pojechałem do Katarzyny. Kiedy siedzieliśmy przed tv, zdecydowałem się na to, że jej powiem, bo przecież i ją w to poniekąd wplątałem. Wiesz co Kasiu? "Ej no oglądam teraz". Zostaliśmy menedżerami Tamary Kalinowskiej. W tym momencie tv już nie był ważny, ale za to atmosfera w pokoju zmieniła się diametralnie. "Kim zostaliśmy"? Powiało nieco hłodem. Powiedziałem jej powtórnie kim zostaliśmy. "Muszę to przemyśleć". Ok. Myśl. Po jakimś czasie zaczęło się zwykłe babskie narzekanie: "Coś ty zrobił? przecież ja się do tego nie nadaję, wiesz ile to roboty"? "A moja praca"? Twoja praca bez zmian, a i koncertów też nie będzie tak wiele, a kilka groszy chyba nam się przyda no nie? "No dobra spróbujmy, ale tylko na te dwa miesiące". Yes, yes yes i powiem wam, że tak się wkręciliśmy w tą menedżerkę, że zamiast dwóch próbnych miesięcy, menedżerowaliśmy Tamarze cały rok. Ja załatwiałem koncerty, a Katarzyna podpisywała umowy z ośrodkami kultury. Fajnie było i poznaliśmy wielu ludzi z tego środowiska, m.in Piotrka Woźniaka, a kto to jest, chyba nie muszę mówić, Szymona zychowicza, i wielu innych, a także całą piwnicę pod baranami. To na prawdę świetni ludzie. Miło było sobie z nimi po gawędzić po koncercie w piwnicznej kawiarence przy kawie czy piwie, a potem na pociąg do Wrocławia gdzie albo jechałem z Katarzyną do niej albo na dworcu każde z nas jechało do siebie w zalezżności o której się w tym Wrocławiu znaleźliśmy. Dzisiaj już nie jestem telemarketerem i Katarzyny też już nie ma 🙁 życie jak z "Z saskiej porcelany". A żebyście widzieli, jak Katarzyna zaangażowała się w robienie i drukowanie plakatów na koncerty Tamary. Było tego kilkaset sztuk. Nie dam sobie głowy uciąć, ale pewnie jeszcze jakieś u niej do dzisiaj leżą jako pamiątka po naszej menedżerce.
Dzień jak codzień, ale inny.
Wiersz ten powstał kiedyś, kiedy obudziłem się rano mniej więcej około godziny piątej nad ranem i nie mogłem zasnąć. Jakoś tak samo mi wpadło do głowy, a że nigdy nie wyłączam komputera na noc i zawsze coś tam z niego dźwiękowego się przez noc całą sączy, nie musiałem myśleć, że muszę go włączyć, zaczekać na uruchomienie systemu to też, kiedy wpadły mi do głowy pierwsze rymy, po prostu odpaliłem notatnik i zacz ąłem pisać. Rezultatem tego jest poniższy wiersz. Miłego czytania.
Dzień jak co dzień ale inny:
Z mroku nocy budzi się nowy dzień.
Świt wyłania się bladą poświatą zza horyzontu.
Wreszcie budzę się ja i zaglądam w każdy z czterech kątów.
Czego tam szukam?
ech! nie wiem sam
bo przecież ciebie, obok siebie mam.
Myśli moje są znowu skupione tylko na tobie
i boję się, że obudzę cię, kiedy coś zrobię.
Patrzę więc jak słońce swymi promieniami, głaszcze cię po głowie
i cieszę się, że jesteś blisko mnie
i, że zaraz też obudzisz się.
Zjemy wspólne śniadanie,
ty przytulisz się do mnie
i niech tak zostanie.
List do siostrzyczki – epilog
Witajcie.
Obie części powstały w dość nietypowych dla mnie okolicznościach i kiedy dzisiaj o nich pomyślę, robi mi się jakoś smutno, ale cóż: Tamtego czasu już nie wrócę, a życie toczy się dalej. Na pewne sprawy w ówczesnym czasie byłem bardziej otwarty niż ma to miejsce dzisiaj. Dla tego kiedy naszła mnie nostalgia i wspomnienia powstała część druga. Wiersz ten, nie odnosi się do nikogo konkretnego, choć w zależności od samopoczucia, znalazłbym i wtedy i teraz, osobę, której mógłbym go zadedykować. Miłego czytania.
List do siostrzyczki:
Epilog:
Gdzie byłaś siostrzyczko miła gdy walił się świat?
Gdzie byłaś siostrzyczko miła gdy umierał twój brat?
Gdzie byłaś gdym wśród ruin szukał twego tropu?
Gdzie byłaś kiedym po niebieskiej drabinie, sięgał nieba stropu?
Nigdzie cię nie widziałem, kiedy z tym światem się żegnałem.
Ech szkoda to wielka,
Gdy nie widząc ciebie, Po twarzy cieknie łez kropelka.
Żal opuszczać mi ten świat,
ale idę, bo, przede mną drogi szmat.
A teraz już, żegnaj mi siostrzyczko moja,
Niech miłość która w nas była, Służy ci niczym ostoja.
Idę bo, aniołowie mnie wołają i Krzyczą, że coś dla mnie mają.
Pamiętaj o swym bracie miłym, Który kochał cię z całej siły.