Ten wpis także nie da się zawrzeć w jednym dużym epistole, ponieważ sporo jest tego, co chciałbym przekazać na łamach mojego bloga, a dawno nic już tutaj nie pisałem. Przez ten czas, nazbierało się tego co nie miara. Zaczynając więc koniec opowieści, zapraszam zainteresowanych do lektury w której będzie się działo oj będzie. Obecny wpis, wypadało by rozpocząć słowami piosenki Kazika, która swojego czasu, była wielkim przebojem i była maglowana przez wiele stacji radiowych: "No i stało się, stało się, to co miało się stać. Noż Kurwa jego mać"! Niestety, ale łagodniejszy początek po prostu tutaj nie pasuje. To chyba już naprawdę ostatni wątek z cyklu biografia nie biografia, ponieważ życie właśnie dzisiaj dopisało wspomniany koniec. Obudziłem się rano i jakoś coś wzięło mnie jak nigdy na sprzątanie mieszkania. Ki czort? Ale na odpowiedź nie musiałem długo czekać, bo tylko kilka godzin. Siedzę ja sobie przy komputerze i zastanawiam się co tu dzisiaj ze sobą począć, bo przecież Martyna milczy, nie odbiera moich telefonów itp. Kiedy nagle, kukułka mojego huawey’a oznajmiła mi, że właśnie przyszedł sms. Dzień wcześniej, była u mnie przyjaciółka, której opchnąłem laptopa i myślałem, że to ona pisze, o wrażeniach itd. Laptop był dość fajny z różnymi wodotryskami, które kobiety patrzące na wygląd i przeróżne wizualne detale, uwielbiają, bo m.in. miał podświetlaną klawiaturę. Biorę więc mojego hu do ręki a tam, sms i owszem, ale nie od przyjaciółki, a od Martyny. "Będę za dwie godziny". Przyznam, że po pierwsze bardzo mnie zdziwił tak lakoniczny sms bo co to znaczy: "Będę za dwie godziny"? A gdybym ja w tym czasie był np w Krakowie? Normalnie, to pisząc smsa, prócz przybliżonego czasu, określa się też miejsce gdzie miałbym ewentualnie na kogoś takiego czekać. A zatem, sms taki powinien brzmieć: Będę za dwie godziny, siedź w domu, albo będę za dwie godziny czekaj na dworcu pod zegarem. Tym czasem, "będę za dwie godziny" i nic więcej. Postanowiłem gwoli uściślenia, zadzwonić do niej i co? Poczta głosowa, a zatem, nadal jest blokada na moim numerze. Zadzwoniłem więc do niej z innego telefonu, ale i tu skutek był podobny, ponieważ nie odbierała telefonu. Kiedy odłożyłem słuchawkę, zadzwonił wreszcie telefon. Myślę sobie, pewnie Martyna oddzwaniai odebrałem, a w słuchawce głos automatu: "Nie mogę rozmawiać, prowadzę samochód". Wiadomość się skończyła i połączenie zostało przerwane. Czas jakiś jeszcze stałem ze słuchawką w ręce, zastanawiając się, jakim cudem Martyna mogła prowadzić samochód skoro nie ma prawa jazdy,nie pracuje, a zatem nie ma kasy, nie pracuje, a zatem nie ma ubespieczenia jakby coś i w ogóle nie ma kasy na nic, a mimo to, przeżyła te 3 miesiące jak? O to jest pytanie. Ale zacznijmy od początku. Kiedy myślałem, że przeprowadzka do Wrocławia wreszcie ustabilizuje nasze życie, Jakże się pomyliłem. Po udanej przeprowadzce, po jakichś trzech dniach Martyna powiadomiła mnie, że musi wracać na mazury, bo dzwoniła jej matka i powiedziała jej, że ponoć jej babcia miała jakiś tam wypadek. Przewróciła się czy coś? tego nie wiem. Owszem, Martyna w łazience przeprowadzała w trakcie toalety jakąś rozmowę telefoniczną, której nie słyszałem dokładnie bo jednak nie wypadało mi stać pod drzwiami i podsłuchiwać, ale z tego co słyszałem, Martyna była dość wzburzona. Powiedziała mi też, że jej braciom w niemczech sąsiedzi zalali łazienkę i poprosili ją, żeby przyjechała im pomóc bo oni nie bardzo mają czas, żeby to ogarnąć bo mają sprawy firmy na głowie, czy Martyna nie mogłaby przyjechać itd. Następnego dnia rano, Martyna leżąc obok mnie w łóżku, zamówiła busa do niemiec, który przyjechał dość szybko. Miała tylko godzinę na spakowanie się i w drogę. Wszystko to, miało miejsce przed świętami Bożego narodzenia. Obiecała mi, że przed sylwestrem wróci, żebyśmy mogli ten nowy rok, a ściślej mówiąc, jego początek spędzić razem, ponieważ jak stwierdziła, prosto z tych niemiec, razem z braćmi, będzie jechała na mazury, żeby święta spędzić z rodziną. Wszystko byłoby ok gdyby nie pewne wydarzenia mające miejsce w trakcie jej nieobecności. A zatem, spakowała malutki plecak, pożegnała się ze mną i wsiadła do busa. Jakiś czas po jej wyjeździe dostałem na messengera ciekawą rozmowę od jej kuzyna, którą pozwolę sobie tutaj przytoczyć. Oczywiście nie całą, ale najciekawsze linijki i oczywiście bez imion, prócz pewnego Dawida, który w tej rozmowie ma kluczowy udział. A o to ona: "Kuzyn Martyny:
No a Ty to kto dla niej?
Pewien Dawid
Jej niedoszły chłopak I kolega z pracy
Kuzyn martyny:
Hmmm, Martyna podobno jest w Grajewie
Pewien Dawid
co ty gadasz a miała być we Wrocławiu?
Kuzyn Martyny:
Miałabyć, ale podobno coś tam się stało w rodzinie, że musiała podobno pojechać do Grajewa.
Pewien Dawid:
to powiedz żeby odezwała się do mnie bo się martwię o nią
Kuzyn Martyny:
No dla mnie też to wszystko jest to dziwne, no ale wiesz, co ja moge. Ona jest dorosła, więc chyba wie co wyprawia.
Tzn znam Krzyśka z Wrocławia, wporządku człowiek, ale czy rzeczywiście ona chce z nim być, nie wiem.
pewien Dawid:
Aha spoko to ona do chłopaka jechała a nie do lekarza no spoko Fajnie to usłyszeć Szok, ona jest dwu licowa Dobra nie ważne odezwij się do niej i powiedz że martwię się o nią
Kuzyn Martyny::
No a kiedy ona Tobie mówiła, że chce z tobą być? Kiedy się widzieliście?
Pewien Dawid:
Przed wyjazdem No i po przyjeździe mieliśmy się spotkać, Nawet na święta
Kuzyn Martyny:
Podobno ona ma się przenieść do Wrocławia, słyszałeś o tym?
Pewien Dawid:
No tak pomagałem jej się pakować
Kuzyn Martyny:
No a co z jej pracą? Zwolnili ją, czy sama odeszła?
Pewien Dawid:
Sama odeszła
Kuzyn Martyny:
No a kiedy miała wrócić z tego Wrocławia?
Pewien Dawid:
Nam o pół roku. No i na święta miała być tu. Masakra zawiodłem się na niej. A tak jej pomagałem szok
Kuzyn Martyny
Weź coś więcej jeszcze opowiedz.
Pewien Dawid
A co mam jeszcze nasz seks ci opowiedzieć? masakra". Reszta rozmowy to już insza inszość. Czy ja zawsze muszę mieć pecha do kobiet? Czy to się nigdy nie skończy? Czy są na tym świecie jeszcze jakieś kobiety, które warte są cokolwiek? CDN.